mikey napisał/a:A Windowsy macie legalne?
No jasne. Jednego dostalem kiedys nawet za darmo w ramach uzalezniania studentow. mam tez open Susła - najpewniej tez legalnego :). Jak tak spojrzec na dodatkowe oprogramowanie to tez wszystko okazuje sie legalne...he he...ale to glownie z tego powodu, ze darmowe. Wiekszosc ludzi nie potrzebuje softu w wersji stadion edition bo sa rozne open office, eclipsy, blendery itp. W platne gierki tez nie trzeba ciac. Wolfenstein Enemy Territory, Battle for Wesnoth...Pewnie gdyby poszukac to by sie wiecej takich perelek znalazlo.
Pin napisał/a:faktycznie teraz wiem, dlaczego scena amigantów musiała paść poziom na ppa faktycznie jakby i niszowy
btw to trzeba przyznac, ze te wszsytkie karty turbo i reaktywacje sytemu zabily Amige. Zabily w tym sensie, ze sami amigowcy nie szanuja sprzetu i potrafia gadac lekcewazaco o A500 albo A1200, natomiast to co nazywaja "nowymi Amigami" to nieciekawe niskoseryjne plyty glowne z PPC + nieciekawy system + brak softu (nie ma office, normalnej przegladarki www itp.) + brak sprzetowego 3D (a sprzetowe wsparcie/odciazenie CPU to byla praca J.Minera) + idea closed source (na kilka setek klientow...). Atari umarlo i ma teraz bardzo fajne zycie pozagrobowe :). Ja co prawda nie przykladam do tego reki, ale szczerze kibicuje. Amiga jakos odrzuca swoja agonia. Szkoda, bo fajnie by bylo zobaczyc jak z A500 wyciska ktos tyle co teraz z malucha. Przeplaconej, marnej imitacji Maca z 1999-2001 roku (na ktorej klasyczna Amige emuluje sie identycznie jak na PC) wole nie ogladac. Tym bardziej, ze stoi za nia gowniana firemka zerujaca na naiwnosci fanboyow.
A wracajac do tematu. Piracenie jest fe i ja sie z tym zgadzam, ale w przypadku gierek sprzed 20 lat:
-- zwykle nawet nie ma komu zaplacic. i co? pozwalamy by gra zostala doslownie zapomniana? To jakas mutacja psa ogrodnika.
-- kicham na patologicznie dlugie okresy ochrony wlasnosci intelektualnej. Ich szkodliwosc pieknie widac w przypadku ksiazek Jasienicy. Kilkadziesiat lat w branzy gier, to jak kilka wiekow w literaturze.
-- mam spore watpliwosci do kogo trafiaja pieniadze ze sprzedazy takiej gry.
-- wlaczam Draconusa - lezka pojdzie bo to pierwsza giera jaka odpalilem na Atari (a wczesniej podziwialem u kumpla), przejde pare komnat i koniec. Tak jest z wiekszoscia starych gierek. Za taka łezke ktos kaze sobie placic? Eee...nie teges jakos. Od biedy zaplacilbym za Robbo bo nadal konkurencyjne, za Civilisation I (bo lepsza niz IV) i pare innych. Od biedy. Najpewniej nie zaplacilbym wcale bo mam ograniczony budrzet. I tu mamy caly bezsens "stratnych" dystrybutorow mnozacych liczbe nielegalnych kopii przez cene jednej kopii.
Abandonware powinno byc moim zdaniem zalegalizowane ustawowo. Np. 15 lat i juz takie cos staje sie abandon. Brak oficjlanego dystrybutra przez 3 lata - z miejsca abandon. Wg mnie to jest zdrowe podejscie. Jak ktos na grze nie zarobil w pierwsze 5 lat to tym bardziej nie zarobi pozniej. Jelsi ktos zarobil 20mln$ w pierwszym roku dystrybucji, to nie bedzie walczyl by zarobic 30$ w roku dwudziestym (chyba, ze gównojad).
Goscie z PPA zadziwili mnie bo stawiaja glupie prawo ponad zdrowy rozsadek. I to nie pierwszy raz. Az sie za nich wstydzilem. Wchodzi facet, prawdopodobnie po 30-tce, dzieciaty, zonaty, powazny, grzeczny, pyta sie o gre i w odpowiedzi taka piaskownica. Ech..Racja Vulgar, to chyba efekt wychowania przez Pampucha - wielu ludzi nie zachowalo dystansu do sprawy i z czasem zamiast wyrosnac to sie zradykalizowalo.