Nie było mnie tu trochę :) Mam nadzieję, że wielu awantur w tym czasie nie było :D :D
Wiele się przez ten czas wydarzyło...
Np. moje ?drugie ja", które zostało kilka miesięcy temu dyscyplinarnie usunięte z tego forum w między czasie otrzymało tytuł profesora ! Ha ! :-P ;)
No ale dość z tymi żartami.
Moja próba definitywnego zakończenia sporów
Jedno co chcę tutaj zrobić to definitywnie zakończyć tę zaistniałą sytuację. Wiem że będę miał trudności...
Jak to zwykle ja mam w zwyczaju: wyrywam się do dyskusji ale jednak z drugiej strony chcę definitywnie zakończyć spory więc uważam że wszelkie dyskusje należy odłożyć i to na dobre (bo nie sprzyjają - szczególnie w tej sprawie - aby pokojowo zakończyć tę sprawę).
Myślę że dyskusje zostawimy sobie na przyszłość np. na jakieś ognisko czy inne takie tam :) Natomiast teraz oczekuję przede wszystkim reakcji osób które się do niej poczuwają oraz do wspólnej chęci zażegnania konfliktów.
I w takim duchu chcę wszystkich bardzo przeprosić za awanturę i nieporozumienia (które miały miejsce około grudnia). Bardzo chciałbym aby cała sprawa się w tym miejscu zakończyła.
Chodzi mi szczególnie o to aby Jellonek wybaczył mi np. to że jego słowa zrozumiałem jako jego chęć do tego aby go atakować (to było spore nieporozumienie). Dlatego jeśli tylko tego zechce to chciałbym aby wszyscy byli tego świadkami jak obaj sobie podajemy ręce ! (oczywiście przy pierwszej nadarzającej się okazji)
Co Ty na to ?
Wielu z Was zapewne zadaje sobie pytanie dlaczego mnie tu nie było przez tyle czasu. Odpowiedź jest prosta: nauczyłem się czegoś po grudniowych doświadczeniach - mianowicie tego że jak się nie ma czasu czytać i pisać to należy sobie dać spokój bo potem z tego mogą wyniknąć jakieś absurdalne sytuacje...
A w ostatnich miesiącach miałem wiele na głowie. Efekt tego był taki że wiele osób czekało na moją reakcję lub na samo pojawienie się (na innych forach czekali jeszcze dłużej ...i czekają nadal !), podobnie było z e-mailami (mam jeszcze kilka z grudnia...).
Nie powinno to być dla Was jakimś zaskoczeniem, jeszcze w grudniu jasno dawałem to Wam do zrozumienia, a nie wiedziałem jak będzie w styczniu (a okazało się że w styczniu miałem wiele rzeczy których nie przewidziałem (np. inne zobowiązania oraz awarie itp.)).
Dopiero od jakiegoś miesiąca z czasem powoli zaczynałem być on-line.
Dlatego w ostatnim czasie mogłem jedynie planować, że tu powrócę i postaram się całą sprawę jak najszybciej i najlepiej zakończyć.
Teraz jestem do Waszej dyspozycji, choć sam nie wiem ile czasu będę miał np. w przyszłym tygodniu :( itp. ale wcześniej czy później odpowiem.
Fantastyka
W czasie mojej nieobecności pojawiały się różne dziwne pogłoski o mnie, dlatego chciałbym je wszystkie zdementować: nie wierzcie temu co ktoś o mnie mówi - zapytajcie się mnie o to tu i teraz !
Piszę to bo doszły do mnie różne fantazyjne opowieści, które jak widać bardzo szybko zaczęły krążyć między użytkownikami AA.
Dlatego jeszcze raz namawiam do niesłuchania opowieści dziwnej treści :-P ;)
kontakt i ostatnie miesiące
Byłem tu nieobecny od dawna, ale cały czas był ze mną kontakt. Nie zniknąłem sobie tak bez śladu. Po otrzymaniu bana, z pomocą forumowiczów wymieniłem się z Jellonkiem adresami i cały czas (teoretycznie) byliśmy w kontakcie (taka była podstawowa zasada mojego "zniknięcia"). Tyle że w praktyce oznacza to że właściwe równie dobrze to mogliśmy się nie wymieniać tymi adresami bo - od razu uprzedzę pytania - nie pogadaliśmy sobie na ten temat nawet jednym słowem :)
Także wszyscy inni którzy chcieli się ze mną skontaktować mieli taką możliwość - byłem zajęty ale po pewnym czasie do każdego się odzywałem. (Pojawiały się też krótkie rozmowy z różnymi osobami np. przy spotkaniach (z innych okazji) itp.).
Natomiast to o czym warto napisać to moje rozmowy z Drac030 !
Zapewne wielu, którzy byli już wcześniej zainteresowani naszymi dysputami - będzie mocno zawiedzionych bo my sobie trochę pogadaliśmy - choć z mojego punktu widzenia to jednak mocno unikaliśmy tych tematów które można poruszyć (ewentualnie) na forum (choć to chyba jedynie ja unikałem tych tematów a Drac030 walił wszystko prosto z mostu :-P ;) ). Tak więc dla mnie to była właściwe niewielka wymiana korespondencji (czasami z przerwami trwającymi aż miesiąc czasu).
Nie mam zamiaru tu tych naszych rozmów opisywać - szczególnie że nie zakończyły się zbyt pomyślnie... a właściwie zakończyły się szybko i DEFINITYWNIE...
:-'
...a teraz coś dla chętnych:
Moja wersja wydarzeń
Po tym co już tu widziałem wiem że wielu kompletnie mi nie uwierzy (bez względu na to co napiszę). Jednak każdy kto chce - to może sobie przeczytać tę wersję (której jeszcze nikt nie zna).
Pragnę jednak wyjaśnić że samo opisanie przeze mnie tych wydarzeń z mojego punktu widzenia nie jest JAKIMKOLWIEK ZAOGNIANIEM SYTUACJI !!!
Napisałem to tym którzy chcą to przeczytać, tym których to może jeszcze bardziej zdenerwować - odradzam czytanie KATEGORYCZNIE !
To nie ma kogokolwiek drażnić, lecz może jednak komuś coś wyjaśni bo np. Drac030 słał do mnie różne dziwne uwagi mimo że np. kompletnie nie znał "mojej wersji" itp.
Dlatego jeszcze raz podkreślam: to jest tylko wyjaśnienie znajdujące się na marginesie dla zainteresowanych - reszta powinna sobie darować.
Uffff... chyba już wszyscy wiedzą o co chodzi...
Początek
Jak przypuszczam dla większości sprawa się zaczęła od momentu w którym spróbowałem otworzyć dyskusję dotyczącą zasad na jakich miały by się odbywać ataki. Dla mnie właściwie też wtedy się to wszystko zaczęło, bo wcześniej to (tak jak to już wcześniej pisałem) był to dla mnie mało istotny temat poboczny.
Patrzyłem wtedy na to tak: jeśli faktycznie sprawa dojdzie do skutku to zobaczymy (wtedy miałem tyle na głowie i tak mało wiedziałem co będzie za miesiąc czy dwa że więcej o tym nie myślałem).
Wcześniej jednak problem tkwił w tym że wiele osób oczekiwało ode mnie reakcji właśnie wtedy kiedy ja kompletnie nie miałem czasu ani sił do tego aby coś o tym myśleć i pisać. Dlatego wiele mnie to kosztowało aby jednak w rozsądnym czasie odpowiadać.
Tak... odpowiadałem, ale niestety na tyle niejasno że powstała ta cała kuriozalna awantura :(
I tu przede wszystkim upatruję swoją winę.
Następną ważną sprawą jest to że postępowałem zgodnie z moimi odczuciami ale kompletnie o tym nie pisałem bo uważałem że to jest oczywiste, nie miałem także na to czasu oraz myślałem że nie ma o czym pisać. To był mój błąd bo wielu z Was potraktowało moje postępowanie jako zamierzone, wyrachowane itp. itd.
A ja po prostu postępowałem wg prostego założenia: z kolegami się nie kłócę, nie awanturuję itp. więc gdy tylko zauważyłem, że Jellonek dość DOSADNIE traktuje całą sprawę to wiedziałem (jeszcze sporo przed moim wątkiem wspólnej zabawy w ataki) że ja i Jellonek nie możemy się "z sobą bawić" a moją jedyną rolą może być zorganizowanie większej zabawy dla chętnych (w której znajdziemy się i my dwaj).
Dla mnie to było proste: potraktowałem Jellonka tak jak mojego dobrego starego kumpla - tak go potraktowałem gdyż uważam że wszyscy obecni tu na forum mogą założyć pewien margines zaufania oraz koleżeństwa (i tak wszystkich tu traktuję choć mało kogo znam). A konkretnie to: skoro jego reakcje były coraz bardziej osobiste to tak jak każdy kumpel czy przyjaciel mogłem jedynie usunąć się na bok aby go trochę ostudzić itp. To niestety zostało potraktowane że rozpętałem awanturę a potem stwierdziłem że mnie ona nie dotyczy itp.
Rozumiem to, ale wszystko jest winą tego że postępowałem w zgodzie z sobą ale nic o tym nie pisałem (bo np. nie miałem czasu - jak już wspominałem). Gdybym od początku napisał że np. od dziś na pewno nie będę się włamywał do Jellonka bo nie chcę go jeszcze bardziej drażnić to może by to wypadło lepiej, choć cała sytuacja szybko przybrała (dla mnie) fatalny obrót - wygląda na to że trochę wtedy zbagatelizowałem całą sprawę i tyle...
Tym którzy mogą teraz powiedzieć że od początku "nie chciałem się w to bawić" - powiem tak: ja na wczesnym etapie nie wykluczałem mojego udziału w tej zabawie, lecz widziałem to w ten sposób że jeżeli do zabawy zgłosi się np. 3-5 osób/pecetów (a może nawet więcej), które chcą być atakowane oraz kilka osób do ataków to (po wspólnym ustaleniu zasad) w zależności od mojej aktualnej sytuacji (a wtedy kompletnie nie miałem czasu i nie bardzo wiedziałem jaka będzie najbliższa przyszłość) może zaatakuję (dla zabawy) kogoś ale na pewno nie będzie to Jellonek (dlaczego nie On - to już wiecie).
Problem polega na tym że do zabawy nie doszło a jak wszyscy wiedzą atakować Jellonka (już wtedy) nie miałem zamiaru.
Honorowy atak...
Następnie np. Sikor powiedział, że znalazłem się w takiej sytuacji, w której muszę ratować swoje imię i atakować Jellonka. Rozumiem o co mu (i zapewne innym) chodziło tyle że nie ma takiej siły która by mnie do tego zmusiła. Mam teraz coś zrobić aby udowodnić że nie jestem wielbłądem...
Myślę że wszystko jest jasne.
W przyszłości możemy sobie robić dowolne zabawy i kompoty, kto szybciej: napisze, włamie czy obali :-P ale w trochę innych nastrojach niż takie w których będziemy się wyzywać od takich czy innych...
Dlatego wszystkim tym którzy są nienasyceni lub bardzo chcieli jednak sprawdzić czy ten "mocny w gębie" faktycznie potrafi cokolwiek zrobić itp. - powiem tyle: całe życie przed nami i myślę że jeszcze nie jeden raz będzie możliwość wspólnie coś zrobić itp. a ja przecież się nie zapadnę pod ziemię (choć nie chcę abyście traktowali te słowa że teraz będę się brał za wszystko co mi ktoś zaproponuje ! Różne rzeczy już robiłem, różne rzeczy planuję i pewnie jeszcze wiele przed nami !:)
Zakończenie
Przede wszystkim chciałbym aby wszyscy przyjęli moje przeprosiny i abyśmy raczej zakończyli ten niepotrzebny konflikt a dyskusje odłożyli na później.
Jestem teraz do Waszej dyspozycji. Czasu może nie mam za dużo ale postaram się wszystkim odpowiedzieć.
Ja - jak to zwykle ja - mam wiele do powiedzenia, jednak myślę że tym razem to wystarczy, a resztę sobie obgadamy bardziej indywidualnie przy stojącym obok Atari Falcon albo jakimś demku na żarówkę ;) :)
... oraz inne grzyby i Amigi :-P