A powaznie, bylem pierwszy raz i byla to jedna z najlepszych moich imprez w zyciu. Jestem wdzieczny WSZYSTKIM razem i kazdemu z osobna, za caloksztalt, a w szczegolnosci za to ze (kolejnosc przypadkowa):
- spotkalem 50 osob, ktore wiedzialy co znaczy slowo Atari i nie braly mnie za dziwolaga (no niektorzy brali - za j... zbieracza cartow ;)
- wszyscy traktowali mnie jak swego choc wczesniej znalem tylko 4 osoby,
- przekonalem sie ze Pinokio to nie bajka ;),
- teraz juz wiem, ze Cinquecento i Amiga to zle polaczenie,
- zobaczylem dopalke Pasia w akcji i tez taka chce i nie zaczne juz nigdy dyskusji "czy to jest jeszcze Atari" ;)
- za poznanie smaku Byxa,
- za mate do tanca, ktora oczarowala kobiete i puscila w niepamiec moj wyglad po powrocie :) (tylko musze 2 przyciski naprawic - ktos moze wie czy w Polsce jest serwis tej zabawki?)
- za nocna kapiel w jeziorze pod gwiazdami na ktora wyciagnela nas Meska,
- za to ze mam silniejsza motywacje zeby skonczyc moja gre i tez sie nia pochwalic,
- za to ze owczarek collie przezyl,
- za megafon dzialajacy ponoc bez baterii,
- za pokaz gry w dzinsy wodne,
- za to ze spotkalem czlowieka-pokeya,
- za to ze dowiedzialem sie, ze aby rozweselic smutna kobiete nad ranem wystarczy: 20 plakatow Atari, szpulka tasmy klejacej i jedno czerwone Cinquecento :)
Przepraszam Cedyna za uderzenie ogonem ;)
Zostawiony na balustradzie recznik i majtki przekazuje na rzecz Urzedu Gminy Ornety.