Kupiłem sobie termometr. Z sondą na kablu. Sondę można sobie wsadzić wszędzie, zatem po pierwsze wsadziłem ją do Atari. Dokładnie pod Rapidusa. Zaizolowawszy przedtem, rzecz jasna.
Na zdjęciu mamy wynik po mniej więcej 12 godzinach ciągłej pracy z założoną górną częścią obudowy. Dla orientacji termometr pokojowy pokazuje temperaturę otoczenia: 23 stopnie (wygląda, jak prawie 24, ale to kwestia kąta spojrzenia obiektywu).
Zdjęcie górnej pokrywy obudowy powoduje, w przeciągu godziny, spadek wskazań termometru do 33-34 stopni.
Za większość tego wyniku odpowiadają, jak sądzę, wiecznie grzejące się scalaki w rodzaju Antica i 6502, ale Rapidus też się cokolwiek dokłada, bo wskazania termometru potrafią się zmieniać w zależności od tego, czy karta rzeczywiście pracuje (np. odgrywając godzinami pliki *.AY), czy leży odłogiem (np. czeka wewnątrz Rapidus OS-u, z wygaszonym procesorem, aż naciśniemy klawisz).
Problem polega na tym, że powyżej 33 stopni, jeśli do Rapidusa zadany został rdzeń 40 MHz, zaczynają się subtelne problemy ze stabilnością. Do tej pory znam jeden program, który przy tej temperaturze zaczyna lekko wariować (a po ochłodzeniu sprzętu wraca do normy), ale to tylko znaczy, że wykrycie innych to kwestia czasu.
Ogólnie wyglądałoby, że dobrze byłoby sobie zamontować wiatraczek, taki np. jak w Falconie :D A już na pewno nigdy nie działać przy założonej górnej części obudowy!
? HEX$(6670358)