26

Nie były, po pierwsze nie sprowadzano ich, a po drugie były za drogie.

KMK
? HEX$(6670358)

27

heh - więc to jednak dobrze, że przepisywał... :D

Kontakt: pin@usdk.pl

28

No to taka chrześcijańska tradycja? W średniowieczu nikt nie pisał nowych książek (no, prawie), wszyscy przepisywali od innych, kompilowali i puszczali dalej? Lepiej niż Open Source (Open Text?), bo nie było nawet zwyczaju autora podawać (nawet siebie) totalne Public Domain?

29

Hehe - fajne mi Public Domain, kiedys za jedną knigę spisaną ręcznie na wołowej skórze można było kupić wieś (lub parę wsi)... :D

I Ty zostaniesz big endianem...

30

Ale skryptor (czyli przepisujący mnich) g z tego miał i hał, gorzej niż pracownik bIedronki. Pół życia musiał nad knigą strawić i grosza nie widział. Za to przeor, czy inny tam balował, że hej? Wiadomo, czym wyżej w hierarhii tym więcej z tego miał?

31

To nie był public domain, tylko freeware. Przepisując przecież niczego nie zmieniano, ani nie dopisywano. Przynajmniej oficjalnie.

Pragnę zauważyć, że każda książka jest open text, bo aby ją przeczytać należy wpierw zrobić open. Wyjątkiem potwierdzającym tę regułę jest książeczka czekowa.

Jedyną książką public domain, jaka przychodzi mi do głowy, jest Książka skarg i zażaleń.

Sądzicie, że Zientara należał kiedyś do benedyktynów i stąd jego zamiłowanie do reprodukcji? A może to przez nudę na odludziu zwanym morzem?

Zawsze mam rację, tylko nikt mnie nie słucha.

32

Hmm, no książka skarg i zażaleń to jest właśnie Open Text. Niestety (?) ta forma twórczości odeszła chyba w niebyt razem z byłym ustrojem.

Reszta książek, z książeczką czekową na czele, może być wg. prawa zmieniana tylko przez autora. Czyli to nie jest Open Text. Autorem książeczki czekowej jest co prawda np. Państwowa Wytwórnia Papierów, ale to jej (książeczki) posiadacz wypełnia ją treścią; podobnie jak autorem szablonów Visual Basica jest M$ Gill, co jednak nie przeszkadza nazywac się autorami programów tym, którzy z tych szablonów korzystają.

Nie wiem, czy mozna powiedzieć, że benedyktyni przejawiali zamiłowanie do reprodukcji  :lol:  Z tego co wiem, benedyktyni rozmnażają się przez kooptację, a nie przez kopiowanie.

KMK
? HEX$(6670358)

33

Ale skryptor (czyli przepisujący mnich) g z tego miał i hał, gorzej niż pracownik bIedronki. Pół życia musiał nad knigą strawić i grosza nie widział.

Mam całkiem inne zdanie na ten temat - taka była praca tego mnicha a za nią miał strawę i gdzie mieszkać... Wiadomo, kiedyś była inna mentalność , a i przy takiej pracy bezrobocie nie groziło...  ;)   Dzięki takim skryptorom zachowała się historia (wielowiekowa wiedza), więc nie ma co narzekać...  :evil:

34

Mogę się z tym zgodzić, aczkolwiek przy wartości jego pracy to żarcie i dach nad głową, jest marnym wynagrodzeniem? To już niewolnicy w Rzymie mieli lepiej?

To nie był public domain, tylko freeware. Przepisując przecież niczego nie zmieniano, ani nie dopisywano. Przynajmniej oficjalnie.

Mylisz się (gdzie twoja racja?), otóż przepisując ksiązki często kompilowano je z wielu dostępnych źródeł, nie bawiąc się podawaniem autorów (w sumie i tak teksty źródłowe nie były podpisywane, więc nawet trudno się dziwić). Oczywiście nie dotyczy to Biblii, której nie zmieniano (przynajmniej po ok. 7-8 wieku, bo wcześniej manipulowano czasem tekstem Nowego Testamentu).

35

Chlopaki oczywiscie wiecie, ze odeszliscie deko od tematu?

Prawdopodobienstwo, ze dotre na jakis zlot jest odwrotnie proporcjonalne do czestotliwosci marudzenia przelozonego i wprost proporcjonalne do czestotliwosci marudzenia brata.

36

Przepiszmy ich na assembler :)

37

Chlopaki oczywiscie wiecie, ze odeszliscie deko od tematu?

Oczywiście, ja czekam, aż Kierownik przeniesie ten fragment topica? do Bałaganu. :F

38 Ostatnio edytowany przez Bluki (2015-05-03 00:13:49)

@dely, ale co z tym wywiadem? Jest czy nie ma?

39

I pomyśleć, że miałem tą książkę :rolleyes: otrzymaną spod lady, ;) nowiutką pachnąca farbą drukarską :P i głupio oddałem razem ze sprzętem. :mad:

40

Halo! Mogę prosić o odpowiedź z poprzedniego mojego postu?

41

Okazuje się, że jednak nie mogę prosić... :(

42

Prosić zawsze można - przepraszam, ale nie przeglądam wszystkich wątków. Sprawa Zientary i wywiadu była poruszana już tyle razy, że myślałem, że wszyscy wiedzą na czym stanęło. Otóż gdyby z tego wywiadu wyciąć wszystkie "Tak", "Nie", "Nie pamiętam" oraz "Nie zajmuję się od dawna Atari", to by chyba nic nie zostało. Niemniej byłem dosyć cierpliwy i przez jakiś miesiąc na GG ciągnąłem prawie, że monolog. Na koniec - widząc, że to do niczego nie prowadzi po prostu podziękowałem za poświęcony mi "czas". A, że w pewnym momencie zmieniłem niechcący dysk, to i te moje marne próby poszły w kosmos.

Być może nie umiałem zadawać pytań, a może po prostu p. Wojciech miał zły okres w życiu.

Czy możecie wyjaśnić, Stirlitz, dlaczego wasz służbowy adres stirlitz@rsha.gov.de ma aliasa justas@gru.su?
Nie czytam PM. Proszę używać e-mail.

43 Ostatnio edytowany przez jer (2015-08-31 21:50:05)

Wojtek pisząc te "święte księgi" w latach 86-87 ub. w. studiował literaturę angielską w P.Z. Karen :D . Było jej tam w bród, mam w spadku niektóre pozycje. Często się wtedy widzieliśmy.

A Google gada:

http://wojtekzientara.pl/

44 Ostatnio edytowany przez Bluki (2015-09-03 22:49:45)

Dzięki za odpowiedź dely.
Coś mi mówi, że ta jego "niepamięć" akurat z czasu, gdy zajmował się Atari może być spowodowana podpisywaniem swoim nazwiskiem cudzych gier i zrzynaniem z obcych książek przy pisaniu własnych.

45

@Bluki  też mi sie tak wydaje od kilku lat

.

46

Przesadzacie. Z czegoś musiał przepisywać :) - przynajmniej trochę. Zresztą był inny koleś, który wydawał książki o językach programowania (na blachę), o którym się mówiło, że treścią książek są słowo w słowo przetłumaczone i następnie wydrukowane manuale dołączane do oprogramowania :). Z litości nie wymieniam nazwiska. A dla W.Ziętary epizod z Atari może był jedną z wielu dziwnych chałtur, jakie robił w życiu i naprawdę nie pamięta, ani nie ma żadnego sentymentu. TO było zresztą w innej Polsce.

47

W takie zaniki pamięci absolutnie nie uwierzę. :) Tych książek jednak trochę opracował i nie poświęcił temu kilku dni, czy tygodni, ale więcej. Do tego był przecież naczelnym "Mojego Atari", a wcześniej prowadził klan Atari w "Bajtku". Styczność z tą marką miał przez co najmniej 5 lat, a w latach 1993-94 jeszcze coś tam pisał do "Świata Atari" (o ile dobrze pamiętam). Demencję musi mieć wybitnie wybiórczą. :D

Powszechnie wiadomo, że kamień potrafi myśleć. Na tym fakcie opiera się cała elektronika.

Terry Pratchett - Równoumagicznienie

48

moze po prostu nie ma ochoty rozmawiac. oczywiscie do wszystkiego mozna dorabiac historyjki :D

http://atari.pl/hsc/ad.php?i=1.

49

Przecież na swojej stronie ma odnośnik do książek, które napisał: http://wojtekzientara.pl/linki.html - link "Moje książki o Atari".

hex, code and ror'n'rol
niewiedza buduje, wiedza rujnuje