Mój tata, na początku świąt załapał pierwsze objawy, tak naprawdę zwykłego przeziębienia. Po świętach, test, wynik pozytywny. Zaszczepiony 3 razy. Izolacja 10 dni czy coś koło tego. Moja mama zaszczepiona też 3 razy, Bóg raczy wiedzieć ile razy, i z iloma instytucjami się kontaktowała czy też ją obejmuje kwarantanna czy nie. Nikt nie dał jednoznacznej odpowiedzi z racji przyjęcia szczepionki. Tata przechorował z temperaturą ok. 37,8.
Ok. po problemie.
W tym czasie mama mogła łazić gdzie chce. Tata wyzdrowiał i pojawiły się objawy u mamy. Test. Wynik pozytywny. Teraz jest na kwarantannie i choruje (o tym za chwilę). Z moim tatą, który cierpi na stwardnienie zanikowe boczne, przez ostatnie dni łażę do lekarzy, na doświadczalną terapię, na zakupy, itd. bo mama wiadomo jakimi restrykcjami jest objęta. Nie narzekam, to mój tata, i jestem "szczęśliwy", że jeszcze mogę pomóc mu w jego stanie przy codziennych sprawach, kiedy mama ma "areszt domowy".
A teraz moje spostrzeżenia. Jak u taty i mamy brak jakiegokolwiek leczenia. Tylko chorować i obserwować. Jak pogorszenie stanu to telefon i ewentualnie pogotowie do przetransportowania do szpitala COVID'owego. Tam już wiadomo, łóżko plus ewentualnie respirator. Potem koniec wiadomo jaki.
BRAK LECZENIA, jakiegokolwiek.
Brak próby leczenia tej choroby ponoć z braku odpowiednich specyfików. 2 lata tej pandemii, ale brak lekarstw na chorobę, którą wywołuje ten wirus. Choć podobno były próby leczenia i to z pozytywnymi rezultatami, ale ci którzy to stosowali byli szybko pacyfikowani.
Mojego znajomego tata zszedł z tego świata podobno przez COVID. Myślałem, że będzie on (mój znajomy) orędownikiem masowych szczepień z tego powodu, z racji tego, że jest on bardzo przeczulony na wszelkie rodzaju choroby, bakterie i wirusy. Zawsze go miałem, przy całej mojej sympatii co do jego osoby, za hipochondryka. Nigdzie się nie wybierał bez torby lekarstw. Ale powiedział mi ostatnio, że ma żal do lekarzy, nie do wirusa i pandemii, ale do lekarzy, którzy byli bierni w walce o jego życie. Brak jakiegokolwiek leczenia. I tu jestem w stanie w to uwierzyć. Tak jak mojemu tacie i ostatnio mamie powiedziano, że "chorować i czekać" .....na efekty. Może moi rodzice znoszą tą chorobę w miarę znośnie przez zaszczepienie. Tego nie wiem ale też tego nie neguję. Nigdy nie byłem przeciwnikiem szczepień. Za to będę przeciwnikiem przymusowych szczepień, paszportów COVID'owych, które upoważniają do zarażania innych.
Jeszcze raz chcę unaocznić, BRAK LECZENIA osób u których wyszedł pozytywny wynik.
Można przytaczać różne publikacje bardziej lub mniej naukowe, statystyki które w odpowiedniej formie pozwalają udowodnić wszystko i nic. To tylko akademicka dyskusja. Nikt tutaj, na tym forum, nie jest kompetentny do jednoznacznej odpowiedzi tym bardziej, że ludzie którzy się zawodowo tym zajmują też mają rozbieżne zdania. Fakt jest taki, że zwolenników szczepień jest więcej, ale oponentów też nie brakuje. Ich jest mniej, ale zadają takie pytania, na które ci pierwsi nie znają odpowiedzi, albo odpowiedzi zostały ukryte na następne 50 lat. I to mnie niepokoi.
Zadaję sobie pytanie co chcą osiągnąć ci wszyscy, którzy decydują o moim życiu. Ci, którzy trzymają tzw. stery krajem w którym żyję, ci którzy sterują wspólnotą którą my wszyscy jeszcze jesteśmy częścią, a nazywa się w skrócie EU, ci którzy zowią się WHO. Co chcą osiągnąć? Maksymalną ilość zaszczepionych, czy odpornych. Dlaczego nie bada się ludzi na przeciwciała? Może nie potrzeba się szczepić.
Moim zdaniem nie ma to znaczenia. MUSISZ to w siebie wstrzyknąć, bo inaczej to..... Austria,..... Australia......, Francja......., itd.
Jakby zależało to na odporności to każdy powinien być testowany na przeciwciała. Jak ma, to do domu. Jak brak to pod igłę. Paszport tzw COVID'owy. Śmiechu warte. Masz takiego to latasz, w chodzisz, lub co tam jeszcze gdzie chcesz, nawet gdy dzielisz wspólne łóżko z zakażonym. A że jesteś transporterem tego świństwa to nie ważne. Masz paszport i c*** cię to obchodzi. To bezpośrednio z mojego otoczenia, a wiadomości z internetu jak się czyta to podzielone przez 10 czy 100, a nawet przez 1000 to i tak jaka jest prawda to wyłazi na wierzch.
Wszystkim tym, którzy są za obowiązkowym szczepieniom, choć niechętnie ale życzę dobrego zdrowia.