Miałem na myśli przede wszystkim relacje gospodarcze. Prosty przykład - do niedawna funkcjonował "mały ruch graniczny" i przynosił korzyści obydwu stronom - został zawieszony z "przyczyn bezpieczeństwa" - rozumiem okres szczytu NATO i "Dni młodzieży", ale to dawno się skończyło - komu to przeszkadzało?
W polityce zagranicznej nie podoba mi się to, że nadstawiamy karku w imieniu USA, bo w regionie najbardziej pokrzykujemy na Rosję, co owocuje niechęcią do Nas (co nie dziwi, bo raczej ciężko o poprawne relacje z kimś, to głośno Cię krytykuje), stąd problemy z eksportem do Rosji z naszą żywnością itp (jeszcze przed embargiem w związku z Krymem) - mimo, że podobno jesteśmy "najwierniejszym sojusznikiem USA" w regionie, do tej pory jako jedno z niewielu państw musimy mieć wizy, żeby odwiedzić USA.
Niestety, w języku dyplomacji międzynarodowej emocje trzeba powstrzymywać na rzecz kalkulacji - jeżeli "nadstawiamy za kogoś głowę", to miejmy z tego tytułu korzyści.
Jestem świadomy, że władzę Rosji nie wpasowują się w standardy rodem z Europy Zachodniej. Ale Chiny też są (nawet bardziej) od tego dalekie, a jednak nikt nie wytyka im relacjach handowych sprawy Tybetu.
syscall: apropos historii - 1944 - 1991 to były czasy ZSRR - owszem Rosja był dominujący element, ale ZSRR było trochę innym państwem niż współczesna Rosja, choćby ze względu na sposób sprawowania władzy. A miałem na myśli inne relacje niż uległość.
Simius:
1) Wcale tego nie neguję - nigdy nie twierdziłem, że powinniśmy osłabić nasze siły zbrojne czy siły wywiadowcze.
2) Do współpracy gospodarczej nie jest to niezbędne - Niemcy nie mają takich sił (poza bazami USA na swoim terenie), a mimo to potrafią stworzyć wspólne projekty typu Nord-Stream