XTD napisał/a:Małe "3 grosze" - to zupełnie normalne, że większe imprezy wypierają mniejsze i niejako dyktują warunki. Co więcej - tylko takim sposobem można zrobić coś dla rozwoju sceny. Małe imprezy mają swój urok ale po jakimś czasie ludzie przestają przyjeżdżać na takie mniejsze zloty na zasadzie błędnego koła - ponieważ jest mało osób, to nie przyjeżdżają, a ponieważ nie przyjeżdżają - to inni też nie przyjadą, bo jest mało osób. Potem niekoniecznie organizatorom chce się organizować coś dla małej grupy osób (albo też impreza staje się nieopłacalna) a i wspomniane "rodzinne" klimaty przestają mieć znaczenie (w końcu żona też ma coś do powiedzenia i może zapytać "Zdzichu, po jaką cholerę my się z dziećmi tłuczemy przez pół Polski, żeby popatrzeć na 5 komputerów i pogadać z 10 osobami? To lepiej na wczasy pojedźmy na Mazury." ;)). Jedyną drogą rozwoju jest współpraca i wspieranie tych parties, które przyciągają najwięcej osób.
Wprawdzie moje doświadcznie ze zlotami/parties to tylko 10 lat, ale całkowicie się z Tobą nie zgadzam. Ludzie lubią również małe, kameralne imprezy. Np spotykają się na sztabach. Kiedy w pamiętny dzień katastrofy smoleńskiej Pin zrobił sztab w piwnicy w Krakowie, to wyszedł z tego mały, dwudniowy zlot, a jedna znakomita gra miała na nim nawet swoją premierę.
Grzybsoniada też jest względnie niewielką imprezą, a od lat radzi sobie świetnie.
Mam wrażenie, że dla Ciebie prace i kompoty to wszystko co się liczy? Owszem, to sama esencja "parties". Tyle, że w dzisiejszych czasach chyba już mniej ważna dla sporej grupy fanów Atari. Dla wielu bardziej od prac liczą się ludzie, a zloty są imprezami towarzyskimi. Niektórzy wprost i bez wstydu deklarują, że przyjeżdżają tylko dlatego, że lubią sobie wspólnie pograć na Atari przy piwku. Dlatego, jak argumentowałem wcześniej "wspomniane 'rodzinne' klimaty" zaczynają mieć coraz większe znaczenie i jest to trend widoczny.
A żona chętniej będzie tłuc się przez pół Polski na małą imprezę na wsi, bo tam dzieciaki mogą spokojnie biegać i grać bez ryzyka, że za chwilę zrzucą połowę sprzętu na podłogę. Bo ona i tak ma w d... czy na sali jest 10 czy 50 komputerów.
Oczywiście można mieć to wszytsko gdzieś, uznać, że to nie są "prawdziwe party" i promować tylko duże, klasyczne imprezy. Wolna wola. Ale rzeczywistość i mechanizmy są odmienne niż to opisałeś.
Zgadzam się tylko z tym, że duże imprezy typu SV ściągają do siebie prace. Jeśli już ktoś coś przygotuje, to zwykle chętniej pokaże to na dużej imprezie, przed większą publicznością. Naturalna tendencja.
Jest jeszcze jedna sprawa: Grzybsoniada, Głuchołazy i Forti są imprezami poświęconymi głównie małemu Atari. A SV kładzie nacisk na pozostałe modele (a w 2015 nawet na C64). To też zostawia miejsce dla pozostałych imprez.