Gdyby to nie było z życia wzięte, to uznałbym to za niezły żart.
Pewna pani, pracownica renomowanej firmy audytorskiej (takiej co to za dzień pracy takiej pani bierze niejedną statystyczną średnią pensje krajową), przyszła do mnie z pytaniem co zrobić bo komputer jej się nie ładuje a ona musi pracować.
Pierwsze o co chciałem spytać to czy go podłączyła do ładowania ale uprzedziłą mnie i mówi, ze przecież ładowarka jest podłączona. No to przeszedłem do fazy przeglądu jej sprzętu. I na pierwszy rzut oka kable wetknięte tak jak trzeba do ładowarki i komputera, choć....i tu zacząłem się przyglądać ... przyglądam się intensywniej i widzę to co na zdjęciu....
Sami zgadnijcie co było bezpośrednią przyczyna niedziałania ładowarki i jak to możliwe, że owa pani nie potrzebowała nigdy pomocy medycznej związanej porażeniem prądem.