Jakie było Party "Load Error 2013"? - recenzja :)
Party było złe. Naprawdę. Jak boga kocham, jak jestem opanowany i spokojny, tak nie zdzierżę takiej amatorki!
Prawdziwe scenowe party, zgodnie z tradycją oraz zgodnie ze słowami Kazika, powinno odbywać się "w oparach lepszych fajek, w oparach wódki". Tymczasem każda próba zawieszenia siekiery w którymkolwiek miejscu kończyła się niepowodzeniem. Brakowało tylko zdrowej żywności i pomyślałbym, że pomyliłem imprezy. Poprawność poprawnością, prawo prawem, palenie rzuciłem ładnych kilka lat temu jednak na party bez tej specyficznej męczącej atmosfery czuję się nieswojo.
Kompoty kompotami ale to czym żyją uczestnicy każdego party to oczywiście bufet. Na różnych parties były już zdechłe hamburgery, hot-dogi z mikrofalówki a nawet puste stoliki w miejscu gdzie powinno być sprzedawane żarcie (tak zakładałem, bo w takim akurat miejscu robiłem się głodny - istnienie więc odpowiedniego punktu w odpowiednim miejscu byłoby jak najbardziej na miejscu). Tymczasem na Load Error 2013 gospodarze uraczyli nas kebabem. I to nie pierwszym lepszym kebabem, co to to nie! Kebab był odpowiednio paskudny - tak, żeby mógł przebić nawet najbardziej ekstremalne pseudo-hamburgery z każdego możliwego poprzedniego party. O ogórkach kiszonych nie ma w ogóle co mówić - nie było ich i tyle. A przecież nawet małe dziecko wie, że kebab bez kiszonego ogórka to jak ryba bez bitej śmietany - zjeść się da, ale to już nie ten hardcore.
Piwo... Do wyboru był Żywiec w cenie 7 zł. Przerażająca cena - większość uczestników spodziewała się ceny w zakresie 6,90 - 6,95, tymczasem 7 zł było sporym zaskoczeniem. Najgorszym niedopatrzeniem było jednak to, że wracając z pustym kubkiem nie otrzymywało się pełnego w ramach wymiany. Za kolejne piwo trzeba było po prostu zapłacić. No panowie - ile razy można płacić za to samo piwo?
Kolejnym niewypałem było nagłośnienie. Tworząc muzykę z przeznaczeniem do odtwarzania na Atari XL spodziewałem się dźwięku z polskiego zielonego monitora, jaki w czasach młodości posiadała znaczna część komputerowych 8-bitowych maniaków. Tymczasem utwory poleciały na wielkich głośnikach podpiętych pod nowoczesny mikser. Komputery retro i nowoczesne nagłośnienie? Wtopa, drodzy organizatorzy!
Na party nikt nie krzyczał "Amiga Rulez" - spore zaskoczenie po latach mojej nieobecności na parties. "Atari Rulez" też nikt nie krzyczał. W ogóle słowo "rulez" wyszło z użycia, podobnie pewnie jak "suxx", co zapewne powoduje kompletny brak ciekawych typowo staroscenowych konwersacji.
Party oceniam więc bardzo źle - co najwyżej na 9 punktów w skali 10-punktowej. :) Gdyby były ogórki kiszone i odpowiednie opary - byłoby 10. :)