Jak to się dziwnie losy ludzkie plączą... Dopiero co straciłem samochód, a dzisiaj przypadkowo znalazłem w opuszczonej szopie Commodore 64 :) Po dokładnym umyciu, bez wielkiej nadziei, podłączyłem go do prądu i... zadziałał. Ale nie całkiem. Startuje bez problemu, daje sygnał przez RF, tylko że ekran jest czarny. Tutaj znalazłem tekst na ten temat i wygląda na to, że padnięte może być w zasadzie wszystko: pamięć, SID, zasilacz, ROM itd.
Jak sądzicie - bawić się w naprawę (w końcu to komoda...), czy na narządy?
Psion Organiser II XP, LZ64; Series 3a, 3c, 5mx; Siena; Workabout; HP 95LX, 200LX, 620LX; Amiga 1200; Amstrad NC100, NC200; Game Boy Color
http://palmtop.cosi.com.pl -- nie tylko o Atari Portfolio