26

dely napisał/a:
conrad napisał/a:

Wiki i strona MS. Pozwolisz iż pozostanę sceptyczny co do bezstronności przeprowadzonych badań

Jeśli Microsoft przeprowadził takie badanie i opublikował jego wyniki, to jakie źródło będzie bardziej wiarygodne dla Ciebie?

Ale rozumiesz iż badania wykazujące jak wspaniały jest produkt X podawane czy wykonywane przez firmę wytwarzającą ten produkt X są delikatnie mówiąc mało wiarygodne?

dely napisał/a:

Po zainstalowaniu gry system zaczął uruchamiać się cztery razy dłużej? Pomijając prawdopodobieństwo wystąpienia takiego przypadku, to w takim razie jest wina systemu, czy gry?

W pierwszym rzędzie systemu. Zobacz - tak przyzwyczaiłeś się do filozofii pracy windows iż winę szukasz po stronie instalowanej gry. A przecież to bzdura. Bawię się od pewnego czasu Amigą 600 i workbenchem i tam czegoś takiego nie ma! Mogę mieć na dysku 100, 200 czy 1000 gier i nie zwalniają one systemu ani o sekundę bez względu na to ile razy je zainstaluję czy odinstaluję. Po roku jak i po 5 latach workbench pracuje tak samo szybko jak na początku.

pawel napisał/a:

Mam w pracy po opieką około 80-100 komputerów z Vista i nie ma żadnych z nimi problemów! Więc wmawianie przeciętnemu Kowalskiemu, że Vista jest do d... jest przesadą, bo ten przeciętny użytkownik potrzebuje komputera do internetu popisania czegoś na komputerze, może pogra (na dodatek w gierki flash - czyli dalej internet) i magazyn zdjęć.

Czyli najlepiej nie ruszać kijem i nic nie zmieniać to Vista będzie chodziła jak złoto? :) Bomba. Faktycznie świetny system operacyjny. U mnie w pracy też Vista chodzi OK - bo są na nim 4 programy na krzyż zainstalowane :)

Atari 800XE plus inne oraz pozostałe.

27

jako że katuje swoje kompy na wszelkie sposoby (3d,cady itp) do tego używam wielu zboczonych aplikacji np. do projektowania  ogrodów itp, po wielu miesiącach pracy na kilku komputerach mogę śmiało powiedzieć, że:
"Vista kuca do miecza, W7 woskuje berło a wysłużone XP "rzondzi i pszoduje"! O! "tm.

gep/lamers^dial

28 Ostatnio edytowany przez Lt_Bri (2011-07-25 17:43:45)

Żony komputer był wręcz idealnym przykładem takiego na którym vista ciągle i ciągle wydłużała czas swojego ładowania.
Ale tak to się dzieje kiedy np. pozwala się więcej niż kilku programom uruchamiać na dzień dobry wraz z systemem(szczególnie jeśli te "nadliczbowe" to jakieś antywirusowe etc. monitory), kiedy temp-y i plik wymiany trzyma się na partycji systemowej (o to że jest na tym samym napędzie się nie czepiam, jako że to - przereośnięty ale zawsze - laptop), a to dopiero najbardziej podstawowe rzeczy ;)

wszystkie trzy strony świata

29

pawel napisał/a:

Teoretycznie, system może zacząć się ładować wolniej - jednak te czasy spowolnienia nie są aż tak zauważalne -

No nie wiem, odkąd przesiadłem się na Ubuntu, to nie czekam miliony godzin na załadowanie się systemu. Tak, niejeden napisze że pewnie nie umiem użytkować Windows, i to się zgadza, ale Ubuntu jeszcze bardziej nie umiem użytkować :D

30

conrad napisał/a:

Ale rozumiesz iż badania wykazujące jak wspaniały jest produkt X podawane czy wykonywane przez firmę wytwarzającą ten produkt X są delikatnie mówiąc mało wiarygodne?

Proponuję jeszcze raz przeczytać na czym polegał Eksperyment Mojave i potem dopiero komentować, akurat w tym przypadku ktokolwiek mógł przeprowadzić taki test.

conrad napisał/a:

W pierwszym rzędzie systemu. Zobacz - tak przyzwyczaiłeś się do filozofii pracy windows iż winę szukasz po stronie instalowanej gry. A przecież to bzdura.

Uhm. Czyli w takim razie, według Twojego rozumowania, nie trzeba instalować niczego, a system i tak po pewnym czasie zacznie się psuć, nawet jeśli będzie używany tylko z rzeczami, które przychodzą na systemowej płycie DVD?

Czy możecie wyjaśnić, Stirlitz, dlaczego wasz służbowy adres stirlitz@rsha.gov.de ma aliasa justas@gru.su?
Nie czytam PM. Proszę używać e-mail.

31

"The Mojave Experiment is an advertising campaign by Microsoft for the Windows Vista operating system."

Czy mój kulawy angielski słusznie odczytuje iż ten test był związany z kampanią reklamową Visty? Czy ja wczoraj nie widziałem podobnego testu płynu do naczyń w reklamie po wiadomościach? Mam wrażenie iż Mojave Experiment naprawdę nie jest najlepszym przykładem na istnienie dobrej strony Visty. Już bardziej przekonują mnie twoje osobiste doświadczenia od marketingowych zagrywek Microsoftu.

dely napisał/a:

Uhm. Czyli w takim razie, według Twojego rozumowania, nie trzeba instalować niczego, a system i tak po pewnym czasie zacznie się psuć, nawet jeśli będzie używany tylko z rzeczami, które przychodzą na systemowej płycie DVD?

A gdzie to napisałem? Nic nie instalujesz to chodzi OK.  Vista się sypie natomiast od normalnego użytkowania a instalowanie nowych programów jest właśnie normalnym użytkowaniem. Jako system o zupełnie innej  filozofii odpornej na zwyczajną działalność użytkownika podałem stareńki workbench. Ale to zabytek. Jak ze sprzetem AGD  - teraz mamy cuda błyskające światełkami i dziesiątkami funkcji wytrzymujące 3 w porywach 5 lat. Tak samo jak workbench i vista :)

Atari 800XE plus inne oraz pozostałe.

32

Jako user visty:
Używam od 3lat(albo i więcej?) na kolejnych laptopach (dwóch lenovo sl500, drugiego używa żonka) i system działa bezawaryjnie.
A jak komuś muli to wiadomo, wystarczy wyłączyć "ładowanie najczęściej uruchamianych aplikacji" czy jakoś tak ..
Z aktualizacjami też przecież można sobie poradzić, wystarczy je wyłączyć.

Ja jestem zadowolony, mam oryginalny system który nawet działa, czego można chcieć więcej?
Za rok jak znowu będziemy zmieniać laptopy to pewnie dadzą nam je z win7 :P

Tyle w temacie, fakt że nie gram w gry, za to używam cs5 i paru innych takich zjadaczy zasobów i wszystko chodzi tak jak powinno..

33

Żeby nie było, też nie używam lapsa do gier. Popatrzę na to ładowanie najczęściej uruchamianych aplikacji. Może to coś da.

oto koło :r przyp "pole 3,142857 * :r * :r przyp "l 2 * 3,142857 * :r przyp "i l / 360 powtórz 360 [np :i lw 1] już

34

Dokładnie nie pamiętam jak to było,
ale to było chyba tak:
http://peb.pl/windows-vista/475140-vist … mieci.html

35 Ostatnio edytowany przez nosty (2011-07-26 00:34:13)

dely napisał/a:
conrad napisał/a:

A że prawa autorskie opłacają się dopiero od pewnego poziomu zamożności i rozwoju państwa? Jasne.

ROTFL. To chyba jeden z lepszych tekstów na forum, muszę go sobie gdzieś zapisać :)

Cholera, pare dni nie zagladania na forum i taki watek mnie ominal!
Teraz juz sie za bardzo nie wlacze w dyskusje, bo Viste to widzialem glownie na obrazkach...

Ale co do powyzszego zdania to nie moge sie powstrzymac ;)
Dely: nie ma sie z czego smiac - dokladnie tak jest. Conrad wczesniej wymienil znakomity "case study": lata 80-te w Polsce.
Zostawmy na razie etyke, mowmy o OPLACALNOSCI. Bo o niej pisal Conrad w powyzszym zdaniu. I nie tylko dla tworcow, wydawcow, ale dla kraju. Jak to sie kiedys mowilo: dla spoleczenstwa ;) I to nie tylko polskiego. Dla wszystkich.

Zobacz: do roku powiedzmy 87-go tworcow oprogramowania w Polsce mogles zliczyc na palcach, wydawnictw prawie nie bylo. Wiec strat spowodowanych piractwem nie ponosily. Gospodarka poprzez podatki - takoz nie. Sankcje ekonomiczne ze strony USA nam nie grozily bo... juz mielismy takie sankcje od Regana :)
A dzieki piractwu cale pokolenie (a wiem co mowie bo to bylo NASZE pokoloenie) zyskalo kontakt z komputerami, czesto nauczylo sie programowac lub chociaz nie bac sie ich obslugiwac. Wielu z nich pod koniec lat 80-tych kiedy pojawilo sie prawo autorskie natychmiast zalozylo wlasne firmy softwarowe, wydawnictwa, sklepy komputerowe itp itd. Te firmy mialy zbyt, bo komputerow wokol bylo juz zatrzesienie.

A teraz wyobraz sobie scenariusz ekstremalnie przeciwny: od roku 80-tego obowiazuje w Polsce surowe, a co najwazniejsze w 100% egzekwowalne prawo autorskie. Wiem ze to utopia, ale takie "modele idealne" stosuje sie zeby czegos dowiesc.
Conrad ma racje co do cen i Ty tez powinienes to pamitac. Do teraz wspominam szok jakiego doznalem kiedy wszedlem kiedys do Pewexu czy innej baltony i zobaczylem gre na ST w cenie jakiejs 1/3 sredniej pensji. Czyli tak jak teraz 1000zl. Za gre.
Wiec gdyby nasz kraj wprowadzil prawo autorskie w 1980, to przez 10 lat (a zaryzykowalbym twierdzenie ze nawet przez 15 do roku 1995) komputery bylyby tylko na wyzszych uczelniach i w firmach panstwowych. W domach: 0. W szkolach: 0. Kolek komputerowych: 0.  No bo po co kupowac komputer jesli nie stac nas na oprogramowanie do niego.

Czyli w latach 90-tych praktycznie nie mamy komputeryzacji ani mlodych ludzi, ktorzy potrafiliby chocby obslugiwac komputer.  Sila rzeczy nie mamy tez zadnych firm produkujacych/sprzedajacych software. Reszty pisac nie trzeba.

I teraz na koniec najlepsze: patrzac nie przez zyski chwilowe ale na przestrzeni lat 1980 do teraz, pierwszy model rozwoju oparty na piractwie oplaca sie bardziej nie tylko Polsce, ale rowniez zachodnim producontom/dystrybutorom komputerow i softu, prawda?

C.N.D

PS. Mozemy sobie dluzej pogadac w czwartek na zlocie, choc ja niestety dostaje bialej goraczki kiedy ktos porownuje skopiowanie programu do kradziezy samochodu/motoru. Krzycze i zaczynam pluc jak ta babcia w "Allo allo" kiedy ktos wspomnial Niemcow ;) Za duzo razy sie juz naudowadnialem dlaczego takie porownanie to propaganda wbijana nam od lat do glow.

36

nosty napisał/a:

PS. Mozemy sobie dluzej pogadac w czwartek na zlocie, choc ja niestety dostaje bialej goraczki kiedy ktos porownuje skopiowanie programu do kradziezy samochodu/motoru

No nie, masz rację. Piszący oprogramowanie czy tworzący muzykę i filmy powinni PRZECIEŻ robić to za DARMO!!! :P

37 Ostatnio edytowany przez nosty (2011-07-26 07:48:31)

jury napisał/a:
nosty napisał/a:

PS. Mozemy sobie dluzej pogadac w czwartek na zlocie, choc ja niestety dostaje bialej goraczki kiedy ktos porownuje skopiowanie programu do kradziezy samochodu/motoru

No nie, masz rację. Piszący oprogramowanie czy tworzący muzykę i filmy powinni PRZECIEŻ robić to za DARMO!!! :P

A czy ja cos takiego napisalem? Chodzi mi tylko o to najczesciej przytaczane, wyswiechtane i zupelnie od czapy porownanie: "sciagasz muzyke, to tak jakbys ukradl w sklepie plyte, albo samochod z ulicy".  Naprawde wystarczy 5 minut zastanowienia nad prawem wogole i pojeciem tzw. "wlasnosci intelektualnej" zeby wykazac nieprawdziwosc tego porownania...

A co do tego Twojego "DARMO": to moze nie wszystko i nie zawsze powinno byc platne? Trzeba by sie zastanowic co moze byc wlasnoscia w bardzo ostrym rozumieniu prawa. Pamietaj ze pojecie "prawo autorskie" i "ochrona wlasnosci intelektualnej" sa calkowicie wirtualne, inaczej mowiac: jest to wylacznie kwestia pewnej spolecznej umowy.
Mowiac wprost: cala nasza cywilizacja opiera sie na kopiowaniu, na uwspolnianiu wynalazkow/tworczosci jednostek.

Udowodnie Ci to, jak to mowią, "ad absurdum": jak napiszesz ksiazke, to jest to Twoje dzielo, ktore podlega ochronie, prawda?  Ale zebys nie wiem jak sie staral to nie unikniesz nawiazan inspiracji kulturowych, mowiac inaczej wykorzystania "memow". A te "memy" ktos stworzyl (moze wiecej ludzi, ale to nie ma znaczenia). I w ekstremalnej postaci prawa autorskiego powinny byc chronione i to przez NIESKONCZONY okres czasu. Wiecej! Idiomy a nawet slowa, ktorych uzyjesz piszac ksiazke tez ktos wynalazl, prawda? Czy Tworcom tych slow (lub ich spadkobiercom) nie nalezy sie udzial w zyskach z Twojej powiesci?
A muzyk grajacy na saksofonie korzysta przeciez z czyjejs mysli technicznej: ktos wynalazl ten instrument (a ochrona patentowa to tylko zdaje sie jakies marne 25 lat? czemu nie 100 albo 1000?), ktos wynalazl zapis nutowy...

Sam widzisz, ze nie ma czegos takiego jak "naturalnie" rozumiana "wlasnosc intelektualna". Wykazalem, ze jest to sprawa umowna i granice tego co powinno byc dozwolne za darmo a co platne i jak dlugo mozna stawiac w roznych miejscach skali.

Istnieja analizy, ktore wykazuja,  ze zbyt ostra ochrona owocuje tlumieniem tworczosci w ogolnym rozrachunku. To tez latwo udowodnic.
A prawnicy sprzed powiedzmy 150 lat byliby zapewne w szoku gdyby zobaczyli jaka ostrą postac ma obecnie prawo autorskie.

38

nikt nikomu laski w latach 80 nie robil. mozna nazwac ten czas piractwem kontrolowanym.

dzis zeby wypromowac swoj produkt duze firmy daja go za darmo, zeby zyskac rzesze przyzwyczajonych userow (wlasnie taki czas kontrolowanego piractwa) niektorzy aby ich produkt byl 'pozadany' wymyslaja ze aby go dostac trzeba nalezec do jakiejs specjalnie wybranej grupy ;-) gowniarze sie napalaja i sami sie pchaja a firma zaciera raczki - wlasnie zlapala wiernego usera w przyszlosci, ktorego bedzie strzygla radosnie np. na skorkach do tego produktu ;-)

kiedys takim firmom bylo latwiej, wystarczylo ustalic cene produktu 'z dupy' a piraci odwalali za nich cala robote.

http://atari.pl/hsc/ad.php?i=1.

39 Ostatnio edytowany przez jury (2011-07-26 09:02:16)

jury napisał/a:

No nie, masz rację. Piszący oprogramowanie czy tworzący muzykę i filmy powinni PRZECIEŻ robić to za DARMO!!! :P

nosty napisał/a:

A co do tego Twojego "DARMO": to moze nie wszystko i nie zawsze powinno byc platne? Trzeba by sie zastanowic co moze byc wlasnoscia w bardzo ostrym rozumieniu prawa. Pamietaj ze pojecie "prawo autorskie" i "ochrona wlasnosci intelektualnej" sa calkowicie wirtualne, inaczej mowiac: jest to wylacznie kwestia pewnej spolecznej umowy.
Mowiac wprost: cala nasza cywilizacja opiera sie na kopiowaniu, na uwspolnianiu wynalazkow/tworczosci jednostek.

Udowodnie Ci to, jak to mowią, "ad absurdum": jak napiszesz ksiazke, to jest to Twoje dzielo, ktore podlega ochronie, prawda?  Ale zebys nie wiem jak sie staral to nie unikniesz nawiazan inspiracji kulturowych, mowiac inaczej wykorzystania "memow". A te "memy" ktos stworzyl (moze wiecej ludzi, ale to nie ma znaczenia). I w ekstremalnej postaci prawa autorskiego powinny byc chronione i to przez NIESKONCZONY okres czasu. Wiecej! Idiomy a nawet slowa, ktorych uzyjesz piszac ksiazke tez ktos wynalazl, prawda? Czy Tworcom tych slow (lub ich spadkobiercom) nie nalezy sie udzial w zyskach z Twojej powiesci?
A muzyk grajacy na saksofonie korzysta przeciez z czyjejs mysli technicznej: ktos wynalazl ten instrument (a ochrona patentowa to tylko zdaje sie jakies marne 25 lat? czemu nie 100 albo 1000?), ktos wynalazl zapis nutowy...

Sam widzisz, ze nie ma czegos takiego jak "naturalnie" rozumiana "wlasnosc intelektualna". Wykazalem, ze jest to sprawa umowna i granice tego co powinno byc dozwolne za darmo a co platne i jak dlugo mozna stawiac w roznych miejscach skali.


Bla blabla bla bla blaba  blabla bla...
Ogólnie to co napisałeś to nawet całkiem niegłupio brzmi i takie tam. Ale ja pisałem odnośnie:

jury napisał/a:
nosty napisał/a:

PS. Mozemy sobie dluzej pogadac w czwartek na zlocie, choc ja niestety dostaje bialej goraczki kiedy ktos porownuje skopiowanie programu do kradziezy samochodu/motoru

No nie, masz rację. Piszący oprogramowanie czy tworzący muzykę i filmy powinni PRZECIEŻ robić to za DARMO!!! :P

więc dlaczego całej swojej filozofii odnośnie wynalezienia/stworzenia saksofonu, słowa czy zapisu nut wynalezionego przez kogoś wcześniej, nie stosujesz to samochodu/motoru? WSZYSTKO, absolutnie WSZYSTKO czy to "intelektualne" czy "fizyczne" jest stworzone na podstawie wcześniejszych wynalazków. W związku z czym nadal nie rozumiem rozróżnienia na karadzież samochodu vs kradzież płyty z muzyką.

40

nosty napisał/a:

Udowodnie Ci to, jak to mowią, "ad absurdum":

A ja Ci udowodnię na przykładzie :) Wydałeś 1 mln dolarów na stworzenie gry (włącznie z marketingiem) - to wcale nie jest największy budżet - oczywiście działasz, jak wszyscy wydawcy w celu osiągnięcia zysku (nie robisz tego charytatywnie), lub najmniej zwrotu kosztów. I teraz widzisz na torrentach i warezach swój produkt - jesteś zadowolony?

Aha, do autorów wypowiedzi w tym wątku. Proszę poprawić cytowanie, tzn. cytować tylko tyle, ile jest niezbędne, inaczej polecą głowy.

Czy możecie wyjaśnić, Stirlitz, dlaczego wasz służbowy adres stirlitz@rsha.gov.de ma aliasa justas@gru.su?
Nie czytam PM. Proszę używać e-mail.

41

jesli Ty kupisz plyte z muzyka to nalezy ona do Ciebie? jesli skopiuje ta plyte od Ciebie to czujesz sie okradziony? moze problemem jest metoda zakupu? moze to co kupujemy a przedstawia jakas wartosc intelektualna nie nalezy do nas tylko to dzierzawimy? moze kupujac plyte tak naprawde ja dzierzawisz dajac 3% autorowi a za 97% KUPUJESZ nosnik?

http://atari.pl/hsc/ad.php?i=1.

42

Ja nie pisałem nigdzie że to ja akurat będę czuł się okradziony przy skopiowaniu płyty. Bo faktycznie różnica w kradzieży mojego samochodu a skopiowaniu "mojej" płyty przez Ciebie jest. Ale obydwa przypadki SĄ PRZECIEŻ KRADZIEŻĄ, tyle że inna jest ofiara.

43

dely napisał/a:

A ja Ci udowodnię na przykładzie :) Wydałeś 1 mln dolarów na stworzenie gry (włącznie z marketingiem) - to wcale nie jest największy budżet - oczywiście działasz, jak wszyscy wydawcy w celu osiągnięcia zysku (nie robisz tego charytatywnie), lub najmniej zwrotu kosztów. I teraz widzisz na torrentach i warezach swój produkt - jesteś zadowolony

a ja bym sie zastanowil kto walczy z piratami.. autorzy? niesadze, lobbuja firmy ktore zarabiaja na jednych i drugich. jesli ta gra byla by do sciagniecia za $2 za sztuke, to kto taka gre by piracil? ale jak ta sama gre nagrasz na plyte i bedziesz sprzedawal za $50 z czego autor dostanie i tak $2 to piractwo bedzie spore a najwieksza strate nie poniesie autor.
gdyby ta gra byla za $2 do sciagniecia i $100 za pudelkowa wersje recze ze nie bylo by piractwa i autorzy zarabiali by sporo wiecej, natomist nie zarabialyby firmy tzw. "ONI" ;-) ktorych wklad w nowy produkt ogranicza sie do "walki z piractwem"

http://atari.pl/hsc/ad.php?i=1.

44

@jury - Po pierwsze: nie jest elegancko kwitowac czyjes argumenty "bla bla bla". Zagadnienia wlasnosci intelektualnej sa dosc zlozone, i przynajmniej dla mnie zawsze byly fascynujace. Kiedys na AOL napisalem nawet cholernie dlugi tekst na ten temat porywajac sie na calkowicie amatorską interpretacje prawa.
Nie da sie tych spraw skwitowac paroma prostymi slowami. Wiec jesli nie masz ochoty czytac zdan wielokrotnie zlozonych albo wypowiedzi dluzszych niz jeden akapit, bo Cie nudza, to mozemy sobie darowac dalsza dyskusje.

jury napisał/a:

więc dlaczego całej swojej filozofii odnośnie wynalezienia/stworzenia saksofonu czy zapisu nut wynalezionego przez kogoś wcześniej, nie stosujesz to samochodu/motoru? WSZYSTKO, absolutnie WSZYSTKO czy to "intelektualne" czy "fizyczne" jest stworzone na podstawie wcześniejszych wynalazków. W związku z czym nadal nie rozumiem rozróżnienia na karadzież samochodu vs kradzież płyty z muzyką.

To nie jest zadna moja filozofia. To bylo sprowadzenie ochrony wlasnosci intelektualnej do absurdu, po to by obnazyc niedoskonalosc i umownosc tego pojecia.
I zupelnie nie pisalem tego w odniesieniu do porownania z kradzieza samochodu. Nie mieszajmy wątkow rozmowy.

A co do porownania do kradziezy samochodu to inna sprawa do przemyslenia: klasyczne pojecie kradziezy opieralo sie na pojeciu "straty": kradziez miala miejsce kiedy ktos cos _stracil_.
Pojecie "kradziezy wlasnosci intelektualnej" jest zupelnie inne i opiera sie moim zdaniem na pojeciu "zysku": kradziez wlasnosci intelektualnej ma miejsce wtedy kiedy ktos cos ZYSKAL nie uiszczajac oplaty wlascicielowi praw. Przyjmuje sie domyslnie, ze jesli ktos cos zyskal nie placac, to "wlasciciel praw" musial poniesc STRATE. Tak jakby byla to "gra o sumie zerowej". A tak nie jest.

Przyklad:
Placisz abonament RTV bo posiadasz radio. Ale jesli wstawisz to radio do swojego sklepu, to musisz placic Zaiksowi DODATKOWO, bo inaczej tworca muzyki (a w zasadzie wlasciciel praw do niej) ponosi STRATE. Bo wykorzystujac radio (a wlasciwie utwory w nim nadawane) wpadles na pomysl (TY wpadles!) jak zarobic wiecej przez stworzenie przyjemnej atmosfery w swoim sklepie.
A jesli wpadniesz na pomysl, zeby wykonac fantazyjną dekoracje sklepu z 500 mlotkow (za ktore oczywiscie zaplaciles) i to spowoduje wzrost Twoich przychodow o 200%, to czy podzielisz sie z producentem mlotkow tymi zyskami? Zaplacisz cos DODATKOWO? Przeciez Ty zyskales (dzieki swojej inwencji) za darmo, wiec Tworca mlotka poniosl strate? :)

Chce po prostu powiedziec ze opieranie definicji kradziezy na pojeciu ZYSKU odniesionego przez "przestepce" jest bezsensowne. Nie zawsze zysk jednego czlowieka oznacza strate innego, choc niektorzy bardzo by chcieli zebysmy tak mysleli.

Te rozwazania maja szerokie implikacje praktyczne, w dziedzinie praw autorskich, ale nie tylko.
Pare razy slyszalem wypowiedzi, jakoby oprogramowanie darmowe szkodzilo branzy softwarowej. Ze przez nie ponosza one STRATY (bo sprzedają mniej).
Nie wiem jak jest teraz, ale kiedys urzad skarbowy stal na stanowisku, ze firma instalujaca linuxa powinna zaplacic podatek, argumentujac bodaj w ten sposob ze nie instalujac komercyjnego systemu firma odniosla ZYSK bo nie wydala tych pieniedzy. Generalnie dla US zrobienie czegos za darmo to forma oszustwa ;)
A swa dni temu przeczytalem, ze na skutek nowych regulacji prawnych kierowcy ciezarowek masowo omijaja autostrady platne. Rzecznik jednej z tych autostrad powiedzial ze jego firma "ponosi przez to straty".

Innymi slowy: BRAK ZYSKU naleznego, lub chocby tylko przewidywanego (!) w powszechnym rozumieniu zaczyna byc utozsamiana ze STRATĄ. A to bardzo niebezpieczny sposob myslenia.

Czy jesli ja sciagne sobie gre, ktorej Z CAŁĄ PEWNOŚCIĄ nie kupilbym za cene za ktora jest oferowaną przez dystrybutora, to firma poniosla strate? Zadnej.

Powtorze po raz trzeci: nie zawsze czyjs zysk oznacza strate kogos innego.

45

dely napisał/a:
nosty napisał/a:

Udowodnie Ci to, jak to mowią, "ad absurdum":

A ja Ci udowodnię na przykładzie :) Wydałeś 1 mln dolarów na stworzenie gry (włącznie z marketingiem) - to wcale nie jest największy budżet - oczywiście działasz, jak wszyscy wydawcy w celu osiągnięcia zysku (nie robisz tego charytatywnie), lub najmniej zwrotu kosztów. I teraz widzisz na torrentach i warezach swój produkt - jesteś zadowolony?

Dely, wiem ze to prowokacja :)
Polecam sie na zlocie.

46

jury napisał/a:

Ja nie pisałem nigdzie że to ja akurat będę czuł się okradziony przy skopiowaniu płyty. Bo faktycznie różnica w kradzieży mojego samochodu a skopiowaniu "mojej" płyty przez Ciebie jest. Ale obydwa przypadki SĄ PRZECIEŻ KRADZIEŻĄ, tyle że inna jest ofiara.

o wlasnie, kto jest poszkodowanym przy skopiowaniu plyty? autor dostajacy od kopii (nie wiem) 3% a moze dystrybutor nosnika (ktorego nikt nie ukradnie) o wartosci 97% ?

http://atari.pl/hsc/ad.php?i=1.

47

Pomijając problem moralny, nielegalne kopiowanie oprogramowania jest nietypową formą kradzieży.

smutne jest to, ze mimo wszystko daliscie sobie wmowic ze piractwo to kradziez, podczas gdy oba slowa maja odrebne znaczenie.
kradziez pozbawa wlasciciela czegos realnego.
"teoretyczny zysk" czyms takim nie jest.

The UNIX Guru`s view of Sex:
unzip; strip; touch; finger; mount; fsck; more; yes; umount; sleep

Nie łączmy prawa autorskiego z podatkowym - bo słynna kiedyś sprawa podatku od linuksa wynikała z czego innego (chodziło o podatek od towarów promocyjnych, itp.)

Atari: FireBee, (Falcon030 CT60e SuperVidel SvEthlana CTPCI), TT, (520ST Pak030 Frak PuPla Panther), (520ST 4MB ST RAM 8MB TT RAM CosmosEx SC1435), (1040STFM UltraSatan SM124), (1040STE 4MB ST RAM 8MB TT RAM CosmosEx NetUSBee SM144 SC1224), 260ST, 520 ST+, (MEGA ST SM125), (65XE Rapidus U1MB VBXE SIDE2 SIO2PC), (Jaguar SkunkBoard), Lynx II, 2x Portfolio

49

jury napisał/a:

Ja nie pisałem nigdzie że to ja akurat będę czuł się okradziony przy skopiowaniu płyty. Bo faktycznie różnica w kradzieży mojego samochodu a skopiowaniu "mojej" płyty przez Ciebie jest. Ale obydwa przypadki SĄ PRZECIEŻ KRADZIEŻĄ, tyle że inna jest ofiara.

Jury, przeciez ja przez caly ranek probuje Ci wlasnie wylozyc ze kradziezą bedzie to co NAZWIEMY kradzieżą.
Bo w ogolnosci przestepstwem jest to, co akurat w danym systemie prawnym nazwiemy w ten sposob.

O ile w przypadku "klasycznej" kradziezy jest to dla nas pojecie intuicyjnie zrozumiale: "zabieram cos komus, teraz ja to mam a on juz nie ma i nie moze tym dysponowac ani z tego korzystac", to w przypadku "wlasnosci intelektualnej" jest to zupelnie UMOWNE.  Bo samo pojecie "wlasnosci intelektualnej" jest umownym pojeciem! Zapytaj moja babcie co to jest kradziez. Bedzie wiedziala. A zapytaj ją co to jest wlasnosc intelektualna :P

Upraszacajac, wlasnosc intelektualna oznacza prawo do dysponowania wlasnym utworem, prawda?.
Ale to my (w sensie prawodawcy) decydujemy, do dysponowania w jakim stopniu! I tylko o to toczy sie dyskusja.

50

jellonek napisał/a:

Pomijając problem moralny, nielegalne kopiowanie oprogramowania jest nietypową formą kradzieży.

smutne jest to, ze mimo wszystko daliscie sobie wmowic ze piractwo to kradziez, podczas gdy oba slowa maja odrebne znaczenie.
kradziez pozbawa wlasciciela czegos realnego.
"teoretyczny zysk" czyms takim nie jest.

Ufff... dzieki. Ujales w jednym zdaniu to, co ja probowalem wykazac w 3 akapitach ;)