Adam Klobukowski napisał/a:Jako ze chyba wszyscy chcemy żyć w państwie prawa żądam dowodów. Bez nich nie to tylko opluwanie ludzi. Z komisji Michnika jest sprawozdanie, i to nie jest tak że on sobie wszedł i robił co chciał. O teczce Wałęsy wiadomo tyle że brakuje w niej kilku kartek, ale tego kto i kiedy je usunął - nie wiadomo.
Adam, rozmawiajmy poważnie. Ta komisja to jedna wielka granda. Jaki raport? Kilka stron lakonicznych i ogólnych smormułowań. I niestety było dokładnie tak, że każdy w tej komisji mógł robić co chciał bez jakiejkolwiek kontroli, a sam Michnik to nawet z punktu widzenia prawa, jako poseł, nie mógł wtedy oglądać tamtych dokumentów. Poczytaj sobie.
http://www.wprost.pl/ar/?O=73290&C=57
Mówisz o opluwaniu ludzi. Tak się składa, że to właśnie Michnik i jego kolega z komisji Jerzy Holzer, po ryciu w archiwum zaczęli rozpusczać plotki o tym kto był agentem. Oczywiście robili to tylko przeciw niewygodnym sobie ludziom, a nie własnym koleżkom.. I co to niby było jak nie opluwanie ludzi? Polecam do lektury.
http://www.tygodniksolidarnosc.com/2005/6/5d_wil.htm
W sprawie Wałęsy to może przypomnijmy fakty. Wałęsa jako Prezydent zwrócił się o możliwość przejrzenia swoich akt w Belwederze. Otrzymał je, przejrzał (bardzo gruntownie jak się później okazało) i zwrócił z adnotacją "nie otwierać bez zgody prezydenta RP" – taki był z niego spryciarz. Sprawę można było wyjaśnić dopiero wtedy, gdy zmienił się prezydent. Był nim Kwaśniewski, który wyraził zgodę na wniosek Siemiątkowskiego (wtedy ministra spraw wewnętrznych). I cóz się okazało? Zacytujmy Siemiątkowskiego (za Wprost), który stwierdził, że między stanem akt, które wróciły z Belwederu, a tym jak wyglądały zanim tam trafiły była "dokładna różnica". W jego ocenie, po powrocie dokumentów od Wałęsy brakowało kilkunastu, "być może kilkudziesięciu pozycji", które zostały dokładne opisane. "Wiadomo, co nie wróciło i czego nie było w aktach" – powiedział. Warto również dodać, że cała procedura otwierania akt była filmowana, a następnie sporządzono dokładny inwentarz. I nie robiły tego żadne "prawicowe oszołomy" tylko ludzie lewicy, którzy są przeciwnikami lustracji. Dodatkowo tak się smiesznie składa, że brakowało własnie akt dotyczących agenturalnej działalności Wałęsy jako "Bolka". Niestety Wałesa nie przewidział, że zachowały się dowody jego agenturalności w innych teczkach, co udowodnili dr Gontarczyk z dr Cenckiewiczem, czyli historycy IPNu. Co ciekawe do tej pory, żaden, podkreślam, ŻADEN, historyk (nawet związany z lobby antylustracyjnym), nie podważył na płaszczyźnie naukowej ich dowodów. Tak więc Adam, jakich więcej dowodów oczekujesz? Zeznań sprzątaczki z Belwederu, która złapała Wałęse za rękę, jak niszczył dokumenty? No nie bądźmy dziecinni.
Dziękuję za wspólnie spędzone chwile... Na szczęście, póki co odejście z forum uważam za niemożliwe do realizacji. Jeszcze długo tak będzie... Witam.