Heh, wszyscy mieszacie jedno z drugim. :)
Do praw biblijnych niestety społeczność podciąga własne prawa moralne, indywidualne w każdej społeczności, wytworzone przez kretyńskich nieraz urzędników/prawników i im podobnych. Wystarczy poczytać durne dla wielu prawa amerykańskie.
To co ktoś robi w swoim zaciszu domowym/prywatnie, to tylko jego sprawa, póki nie zacznie się tym publicznie obnosić to będzie ok. Zakładając, że nie czerpie z tego ukrytych korzyści.
Moralność czynu i zachowania zależy od danej osoby, dla niej to może być zupełnie moralne, normalne czy nieszkodliwe, ale, jeśli się znajdą przeciwnicy tego (zawsze się niestety znajdują), to już ten czyn nie jest taki jakim sobie go ta osoba wymyśliła i dla niektórych staje się niemoralny.
Są to tzw. ogólnie przyjęte zasady moralne. Możesz sobie w domu owieczkę dmuchać (jeśli masz taką potrzebę), nawet w gronie znajomych i przyjaciół, którzy mogą robić to samo, ale w miejscu publicznym, gdzie są obce Tobie osoby musisz już raczej z tym uważać. Zakładam, że w takiej sytuacji szybko by taka osoba trafiła do więzienia, a przecież nie czyni żadnej krzywdy nikomu, owieczka to lubi i jest zadowolona, nic tym nikomu nie kradnie, więc o co chodzi? Dlaczego nie wolno mu tego robić? Właśnie z powodów "ogólnie przyjętych zasad moralnych".
Doskonałym przykładem jest serwis napisy24, gdzie wstęp mają tylko członkowie rodziny, kuzyni i przyjaciele. To co tam robimy, robimy dla siebie zgodnie z prawem. :) Nazywaj to jak chcesz, ale do tego doprowadziły te prawa moralne, głęboko zakorzenione wśród starszych. Na świecie wiele się zmieniło w ciągu ostatnich 20 lat, postęp technologiczny, nowe media, wszystko szybko prze do przodu, a stare zasady moralne jakie były takie są, nie da się tego zmienić w człowieku z dnia na dzień, te nowe pokolenia mają je już bardzo zmodyfikowane i łatwo im się dopasować, ale ich rodzicom często nie, a co dopiero mówić o dziadkach.
Moralność, każdy ma to w sobie i przez pryzmat tego ocenia świat. Nie mówię, że ja jestem idealnie moralny wg. ogółu społeczeństwa, ale wiem jakie błędy popełniłem i staram się to jakoś naprawić.
Znam dobrze amigowca, który kupuje i ma tylko oryginały, nie tylko na Amigę, ale na... peceta, ma ich naprawdę sporo. Pracuje, ale nie wydaje na używki, piwo, panienki... można. :)
Sytuacja Amigi, mimo, że jest podobna do Atari, jest diametralnie inna, w tej chwili toczy się sprawa sądowa pomiędzy właścicielami praw, firmą Amina Inc. a firmą Hyperion, która na ich zamówienie zrobiła system, jednak poulepszała go wg. siebie, co zajęło dużo czasu i co się zleceniodawcy nie spodobalo. Wychodzi różny amigowy sprzęt, klony, jest alternatywny system. Nie ma co porównywać ile gier wychodzi na Amigę i śmiać się, że na Atari jest ich więcej. Przecież to nie ta skala! Aby zrobić grę na Amigę potrzeba znacznie więcej nakładu pracy, zarówno koderów jak i grafików i muzyków. Jest o wiele większa różnorodność sprzętowa, tysiące kombinacji programowo-sprzętowych, na małym Atari ile teraz ich jest? 5-10-15? ;) Nie ta skala, jednak wydaje mi się, że na rynek ZXSpectrum więcej gier wychodzi nowych niż na Atari, jak mi znajomy kilka lat temu pokazywał, to nie wierzyłem. ;)
Dobra, już kończę te wywody, bo jeszcze Vasco o mnie zdanie zmieni. ;)