cd /usr/ports/comms/ft232
make
make install
No, ale wiem, marzenie ściętej głowy aka napisz.se :)
Nie jesteś zalogowany. Proszę się zalogować lub zarejestrować.
Grawitacja 2025 Wyjątkowy hackathon, gdzie zespoły mają 36 godzin na stworzenie gry na dowolną platformę ośmiobitową.
Forever 2025 - już wkrótce! Coroczne spotkanie entuzjastów platform takich jak Atari, Commodore, ZX Spectrum oraz innych komputerów 8-bitowych.
7th Annual Atari Homebrew Awards Oczywiście nie zabrakło polskich akcentów.
Wyniki FujiCup 2024 Sprawdź, czy były niespodzianki!
Mad Pascal 1.7.2 Optymalizacje, poprawki błędów oraz nowe funkcjonalności.
atari.area forum » Posty przez drac030
cd /usr/ports/comms/ft232
make
make install
No, ale wiem, marzenie ściętej głowy aka napisz.se :)
... no i Linuxem, ale co mi z tego.
Czyli "po prostu" to będzie działać tylko pod windowsami :/
Akurat ubezpieczenia emerytalne wymyślił Bismarck. Socjalistycznym rozwinięciem tego pomysłu jest to, że to dobrodziejstwo jest przymusowe dla wszystkich.
No i pojechalismy, tylko kto za nas placi skladki na ZUS teraz ?
Hyhy, i to jest właśnie cała logika takich socjalistycznych pomysłów w rodzaju ZUS-u: najpierw przymusowo wyduszają z ciebie pieniądze, potem jako wielkie beneficjum łaskawie oddają ci ich część, a ty w imię tego nawet nie możesz mieszkać tam, gdzie ci się podoba. Jak chłop pańszczyźniany uwiązany do ziemi. Zawsze byłem zdania, że ideologia socjalistyczna to recydywa feudalizmu.
Widzę. Nic mnie to nie obchodzi. Zwalczenie komuny miało m.in. to na celu, żeby, jak się komu nie podoba, mógł sobie pojechać tam, gdzie mu się będzie podobało bardziej.
@zaxon: A co, chciałoby się zabronić?
Leżącego się nie kopie, ale wydaje mi się, że można byłoby zmasakrować legendę peerelu przez porównanie cen. Sam pamiętam, że przy pensjach w rodzaju 2 tys. (tych od "czy się stoi czy się leży") kilo cukru kosztowało 26 złotych (bez kartek; bo na kartki 18 zł - a rok 1978, jakby się kiedy komu wydawało, że kartki to się pojawiły od czasów "Solidarności").
Mój ojciec za gówniany (wedle obecnych standardów) telewizor Jowisz 04 zapłacił 40 tysięcy zł, a najciekawsze jest to, że kupienie tego odbiornika w normalnym sklepie wymagało, uwaga, ZEZWOLENIA OD WOJEWODY. Przy czym - co jest zadatkiem na zupełnie inny temat - tego zezwolenia nie mieliśmy.
@Rysiu: zapomniałeś opinii na temat wódek w rodzaju "Vistula"? Wyborowa to może i była dobra... z Peweksu.
podaj numer i strone - nie zaplace za niego ani grosza i dostane kopie.
Nie będę cię katował całym rocznikiem 2008/9. Wybierz dowolny tekst z tego, co podałem, byle nie taki, który już mam (które to są, łatwo się zorientujesz).
A co dostaniesz? Satysfakcję. Jak nadmieniłem wyżej, ja osobiście mam dostęp do tych tekstów, jest to tylko potrzebne na okoliczność argumentu w niniejszej dyskusji, cóż więc innego.
w tamtych czasach jesli chodzi o ksiazki chociazby wykladowcy przywozili na zlecenie ;-) co sie chcialo.=
Ty nie filozofuj, tylko znajdź to, co ci pokazałem, na "torrentach" i "warezach". FYI, jak napisałem, jest to dostępne po bibliotekach, ale nikt ci nie pozwoli zrobić żadnej kopii, chyba że rękopiśmienną, bo jak się to wyda, to Brill zabiera prenumeratę i wpisuje cię na listę pt. "Tych klientów nie obsługujemy". Nie zdajesz sobie sprawy, o jakim świecie mówisz.
Hyhz, ja to mam (BN sprowadza), to tylko ty masz się przekonać, że najoględniej mówiąc poniosła cię fantazja co do możliwości dostania wszystkiego "w kopiach".
ale w kopii owszem, czyli dokladnie tak samo jak dzis ;-)
To świetnie, że jesteś tak dobrze poinformowany w tej kwestii. Wobec tego poproszę o kopię tego: http://www.ingentaconnect.com/content/brill/mne Nie musi być całość, wystarczy rocznik 2008 i dwa numery z tego roku. Prześlij mi na e-maila. Będę zobowiązany.
Draco, nie mów mi o Syrenie. Ale była, a teraz? Mamy wielkie G... nawet wspomnianej onucy zrobić nie możemy (nie umiemy?) Posłuchaj.....
Wtedy nie mieliśmy nic, obecnie mamy dwa razy tyle.
Wtedy staliśmy na skraju przepaści, obecnie zrobiliśmy krok naprzód
Zenon, przeprowadzasz łatwe analogie, które nie maja pokrycia w rzeczywistości (jedno i drugie to jest dowcip z czasów stanu wojennego, tak poza tym). "Nowa Polska" (to też jest hasło z epoki Gierka) ma 20 lat. Przez ten czas peerel zaliczyłby dwa okresy błędów i wypaczeń oraz jedną odnowę, po której wszystko by wróciło do starego stanu (czyli totalnej niemożności).
Nie jesteś w stanie mi wmówić, że teraz jest "równie źle", bo ja wiem, z codziennej praktyki, że nie jest. Jedna tylko rzecz to robi: ceny sprowadzanych z zachodu książek. Za peerelu, kiedy się zarabiało po 15 dolarów na miesiąc, było absolutnie niemożliwe, żeby naukowiec czy inżynier mógł sobie sprowadzić ważną publikację prywatnie i się z nią zapoznać. To automatycznie stawiało innowacyjność przemysłu PRL na poziomie Wybrzeża Kości Słoniowej & co. Teraz natomiast jest zupełnie inaczej, tzn. mamy kontakt naukowy ze światem, nie tylko bierny, ale tez czynny.
- często pada argument nieopłacalności produkcji myślę że ciężko o jakieś sensowne wyliczenia w sytuacji gdy ceny były narzucane odgórnie (cena umowna) - więc jakie mogły być w tej sytuacji rachunki ekonomiczne firm produkujących ?
Nie mogło być żadnych (i żaden geniusz w rodzaju Jaruzela nie był tego w stanie pojąć przez 50 lat), ale globalna nieopłacalność tego wszystkiego jest łatwo stwierdzalna gołym okiem, bo skończyło się to zwałką.
Ten "nikt" może zwyczajnie nie wiedzieć o istnieniu takiego cudu gdzieś za Żelazną Kurtyną. Dane "imperialistycznych wywiadów gospodarczych" nie były aż tak rozpowszechnione. Pomyśl chwilę.
Myslę. I wychodzi mi, że były w peerelu centrale handlu zagranicznego, które miały sie tym zajmować. I się zajmowały, tylko że sprzedaż poniżej kosztów produkcji jest nieopłacalna, a koszty produkcji były nieznane, bo w peerelu istniały na wszystko sztywne ceny urzędowe, wzięte z sufitu.
Ergo, każdy cud świata, który nawet wyprodukowano, był sprzedawany poniżej kosztów, co skończyło się bankructwem. Ergo było to gie, o czym mówię od początku (= świetny sprzęt, który kosztuje 10x tyle, co potencjalny nabywca jest w stanie zapłacić, jest to większe gie od rzeczywistego gówna sprzedawanego za realną cenię, tzn. b. tanio, które ktoś kupuje).
Nie jestem w stanie dyskutować na raz ze wszystkimi, musiałbym się sforkować i to wielokrotnie.
drac030...jeśli już używasz słowa "Sowietów", to pisz przynajmniej z dużej litery...chodzi jednakowoż o naród...chociaż samo słowo jest nagminnie
nadużywane z pajoratywnym nastawieniem.
Czemu o Niemcach nikt nie mówi obecnie Szkopy albo Fryce albo Hitlerowcy..zabarwienie tych nazw jest takie samo jak Sowieci ?
Nie jest. "Sowieci" to jest zupełnie normalne, neutralne określenie tego państwa/narodu, ustalone w dobrych (= nie obarczonych ideologią) czasach, czyli przed rokiem 1944. To dopiero po wojnie wyciągnięto skądś stary (XIV wiek chyba), przyzwoity przymiotnik "radziecki" i kompletnie go sponiewierano przez skojarzenie z ZSSR.
Pejoratywnie może brzmieć, jeśli ktoś jest za bardzo przywiązany do frazeologii realsoc. Bo właśnie tam się starano o takie skojarzenie: "reakcja" uzywa wyrazu "sowiecki" etc., a poniewaz jest to reakcja, więc na pewno używa go obraźliwie. Nie dajmy się zwariować, język polski jest starszy niż manifest NKWD.
Co do dużej litery, masz rację.
Większym problemem jest to, że teraz ludzie "dokupując" poprzedniemu systemowi nie widzą, że są tak samo manipulowani jak kiedyś.
Tylko że teraz to jednak w dużo większym stopniu jest kwestia wyboru. Jeśli ktoś chce być ogłupiany, to nie ma metody, żeby temu zapobiec.
Z wyliczonych przez ciebie osób części nie znam (Antoni?), Jarek mnie np. wkurwia, ale staram się go nie oglądać, ale wkurwia mnie również np. Palikot, który jest dokładnym odpowiednikiem Kurskiego. Ale schodzimy z tematu.
jest niemożliwe by zachód bubel wyprodukował.
Jest naturalnie możliwe. Rzecz w tym, że na "zachodzie" producent bubli bankrutował, tak jak np. producent autobusów Berliet albo traktorów Ferguson, no, chyba że taki Gierek zdecydował się przyjść mu z pomocą.
Proszę mi nie opowiadać o polskiej myśli technicznej, bo od razu nasuwa mi się samochód Syrena. Jeśli coś w latach 80 w ogóle funkcjonowało, to były to przewaznie niedobitki z technologii kupionych przez Gierka na zachodzie (wspominany już Polkolor na przykład, przodująca polska myśl techniczne nie była w stanie wymyślić kolorowego kineskopu).
Przed wojną nie było tylu elektrowni, hut,kopalni co w PRL-u.
Brutalna prawda jest taka, że nie było tego tyle, gdyż większość tych zakładów była z ekonomicznego punktu widzenia zbędna. Przypomnę, że przedwojenna Polska, w przeciwieństwie do peerelu, nie była zacofana: była zupełnie przeciętnym, nie wyróżniającym się niczym in plus ani in minus, krajem europejskim. Po wojnie spadliśmy do poziomu puszczy amazońskiej.
Nt. sowietów i RWPG oczywiście masz rację. Kredyty w peerelu był to rodzaj państwowych dotacji, gdyby ich nie "urealniono", banki po prostu by padły z nadmiaru złych kredytów. Było to złamanie umowy kredytowej, owszem, ale nie było innego wyjścia - a winien jest znowu nie Balcerowicz, który to zerwał, tylko rząd PRL, który tę samobójczą politykę prowadził. "Panowie Bielecki i Lewandowski" w końcu musieli przyjść i zrobić z tym porządek.
wytwarzany produkt może być ósmym cudem świata.
Ósmym cudem, za który nikt nie chce _tej_fabryce_ zapłacić tyle, żeby się go opłacało produkować. Pomyśl chwilę.
Poza tym żaden z peerelowskich produktów nie był żadnym cudem świata, więc o czym właściwie waćpan do mnie rozmawiasz.
Trudno mi sobie wyobrazić, żeby w jakiejkolwiek firmie 92% personelu nic nie robiło. Przecież nawet w PRLu każdy pracownik musiał być rozliczany ze swojej pracy.
I ci rozliczający też pewno tak się przykładali, jak ci rozliczani, albo nawet i mniej. Co teraz też się zdarza.
Myślę, że częściowo wynika to z markowania pracy, częściowo z tego, że pracownika nie było w pracy de facto, bo stał w kolejce, gdyż rzucili papier toaletowy, sporty, albo coś równie ekskluzywnego, a reszta to niemożność wynikająca z tego, że jak człowiek nie musi pracować, to tego nie robi. Część pewnie też pracowała, ale produkowała buble.
Nie znam metodologii pomiaru, może doliczono - dość rozbuchaną, jak wiadomo - administrację, wszelkie zjednoczenia i inne badziewie. Ale i tak to niech polepszy wynik "produkcyjny" dwukrotnie (1 urzędnik na 1 robotnika to chyba nawet w peerelu rzadko się zdarzało), nie jest to specjalny powód do dumy.
Naprawdę uważasz, że 40mld$ z jakim zakończył żywot PRL w 1989r przewyższa wartość wszystkiego w tym kraju?
Produkcji przemysłowej z całą pewnością (tzn. to co było rocznie do spłacenia z tych długów przewyższało wartość tego, co mieliśmy rocznie do sprzedania, inaczej dług by nie rósł).
Co do detali, oczywiście wiele zalezy od metody liczenia. Niektórzy uważają, że wartość danej rzeczy wynika ze wzoru w rodzaju "wartość inwestycji + marża". Problem w tym, że jest to kompletna nieprawda. Jeśli zbudujesz fabrykę za 1 mln złotych, zainwestujesz w nią następny 1 mln i w magazynie znajdzie się produktu za kolejny milion (tak samo liczone: cena komponentów, energii, robocizna, marża itd.), to niektórzy mogą sądzić, np. osoba Andrzej Lepper, który swego czasu popisał się takim rozumowaniem w telewizorze, że wartość całości wynosi 3 mln. No, oczywiście nie, może to być 3 mld, albo 300 tys. albo równie dobrze zero. Wartość danej rzeczy to cena, jaką ktoś zechce za to zapłacić. Jeśli nikt nie chce zapłacić nic, no to sorry.
A co począć z dzisiejszymi 260mld$? 3RP w ciągu 20 lat niespełna potrafiła wygenerować ponad 6x więcej niż PRL w 50.
I, należy dodać, nadal jesteśmy wypłacalni. To chyba obrazuje przepaść, jaka obecną Polskę dzieli od peerelu.
Aczkolwiek oczywiście nie to, żebym uważał generowanie długów za coś dobrego, wręcz przeciwnie, kiedyś, żeby wykupić te wszystkie obligacje, trzeba będzie zdrowo beknąć. Ale nasi politycy - bo to Sejm uchwala ustawę budżetową - nie widzą dalej niż własna kadencja.
Nie napisałem, że te firmy kwitły, ale wzbraniam się przed stwierdzeniami, że wszystko było nic nie warte.
Były tyle warte, za ile ktoś chciał je kupić. Bardzo wielu takich zakładów nie chciał kupić nikt, były po prostu niepotrzebne, ani nam teraz, ani w peerelu wtedy (tylko np. sowietom).
Hmmm - a w czym tkwi przyczyna?
Nie zapytałem.
Dowodami nie rzucę, bo ich nie posiadam, ale mogę wymienić choćby transmisję w paśmie podszumowym opracowaną przez Polaków, a z której każda kablówka dzisiaj korzysta. Bodajże któryś z rodzajów lasera również jest polskim patentem (i ten ostatni niebieski również).
Jeśli to polski patent (btw. niebieski laser nie jest peerelowski), to nie można mówić o "wykradzeniu", po prostu nie wdrożono tego w kraju z powodu niemożności.
Kiedy oglądam TV. Jakoś nie pamiętam, żeby w PRL pozwolono sobie na taki kwiatek.
Za to była pani Falska i Jerzy Urban, którzy służyli do tego, żeby w sposób wysoce profesjonalny wkurwić każdego, kto na nich patrzył i ich słuchał. Wolałbym jednak tę jakąś tam mandarynę.
Chodziło mi o priorytety i koncentrację nie na zysku a na misji.
Etos to jest pochodna, czy tez mówiąc inaczej, nadbudowa do idei produkcji dla zysku. Jeśli ktoś jest nastawiony na zysk, ale nie robi rzeczy, które ludzie chcą kupować, to bankrutuje. Stąd masz wtórnie dbałość o jakość, innowacyjność itede., bo kto nie przejawia takich skłonności, ten nie istnieje.
nie dam sobie wmówić, że wszystko co robiliśmy przez 50 lat było nic nie warte.
Było, a dowodem jest to, że skończyło się to bankructwem. Rozumiesz, działalność, choćby nie wiem jak zaangażowana, która przynosi straty, jest gorsza ("mniej warta") niz brak działalności. W tym sensie gospodarka Antarktydy jest lepsza od gospodarki peerelu, bo nie generuje strat.
Draco. Deprecjonujesz wysiłki PRLowskich inżynierów, którzy jednak coś dobrego w firmach państwowych robili. Nie każy kradł i spał na styropianie i byli jednak ludzie, którzy potrafili coś zrobić naprawdę dobrze.
Tak, i nawet dokładnie wiadomo, ilu ich było: 8% - to znaczy, 92% spało na styropianie. Skąd te liczby? W 1989 roku wydajność pracy w polskim przemyśle wynosiła 1/12 (czyli ~8%) średniej EWG.
Ja tych 92% nawet nie potępiam, daleki jestem od tego, raczej jest to racjonalne: skoro pracą nie da się dorobić niczego, to po co się męczyć.
Przecież to, że niczego nie potrafimy i nie umiemy wmawiano nam na początku '90. Jaki jest tego efekt? Zmarnowany i ukradziony (...) majątek wypracowany przez naszych rodziców.
PRL skończył bankructwem, co oznacza, że nie było żadnego majątku, gdyż długi, których narobił Gierek, przekraczały wartość wszystkiego w tym kraju. Jeśli ktokolwiek powinien beknąć za zmarnowanie dorobku dwóch pokoleń, to są to różni "ludzie honoru", którzy z miłości do Związku Radzieckiego utrzymywali tę księzycową, marnotrawną i niewydolną gospodarkę przez całe dziesięciolecia.
Co dowcipniejsze, Gierek pożyczył jakąś śmiechu wartą kwotę, 10 czy 15 mld dolarów, i od tego "siódma gospodarka świata" w pięć lat złożyła się jak domek z kart.
(zaniżona wartość firm państwowych, które po niewielkich "reorganizacjach" przynosiły rozsądny dochód)
Może były ze dwa takie przypadki, że firma coś warta została źle sprzedana, ale w większości wypadków to jest zwykła mitologia. Pewnie, że załodze i kierownictwu milej jest jojcyć, że spisek masonów z imperialistami doprowadził do ruiny kwitnącą fabrykę gwoździ w Pcimiu, niż przyznać się przed samymi sobą, że ta fabryka była guzik warta i padła pod ciężarem własnych kosztów, kiedy się okazało, ile naprawdę kosztują wszystkie komponenty, energia itd.
Pominę, że większość przemysłu w 1989 roku miała park maszynowy z epoki średniego Gierka. Czy ty naprawdę sądzisz, że zakład z 15-letnimi maszynami i załogą pracującą na 1/12 gwizdka, oraz przerostem administracji, jest coś wart? To weź kredyt i sobie taki kup.
Powiedz mi więc czemu skoro jesteśmy takimi miernotami, jakoś za granicą okazuje się, że jednak mamy wszechstronną wiedzę i jesteśmy znacznie lepszymi pracownikami od tubylców?
To też jest mitologia. Są wybitne jednostki, ale one są w kazdym narodzie. Jako całość, jak pracownicy wcale nie jesteśmy lepsi od "tubylców". Może znowu trochę danych: mój kolega, dyrektor fabryki (taka co to nowoczesność w domu i zagrodzie, szkło i aluminium, tip top technologie, nówki maszyny, produkcja prawie w całości idzie do Niemiec, Austrii, Francji itd.), twierdzi, że ma "na produkcji" wydajność pracy ~50% niemieckiej. To 6x lepiej niż 20 lat temu, ale jednak jeszcze trochę brakuje do powodów do dumy.
Dziwi mnie, że ktoś Twojego pokroju pisze takie bzdury mając jednocześnie świadomość tego ile polskich wynalazków zostało wykradzionych i wdrożonych na zachodzie.
Jakieś przykłady? Szczególnie z dowodami na to "wykradzenie". Bo ja słyszałem o jednym tylko, który faktycznie został wdrożony na zachodzie, bo naszemu inżynierowi PZPR tak obrzydziła życie, że nawiał do Szwajcarii bodaj czy gdzie tam.
Nie wspomnę już, że niektóre w owych rewelacyjnych wynalazków były przydatne tylko w rzeczywistości peerelu, jak turbinka Kowalskiego, która istotnie polepszała działanie, ale tylko notorycznie źle zmontowanych i fabrycznie wybrakowanych silników od Fiata 125p, chodzących na notorycznie podłej i jeszcze na dodatek notorycznie chrzczonej etylinie 94...
PRLu nie miałem w tv mandaryny i przykrych komentarzy jury w opolu (Irena Santor(?): "(...)w zasadzie wypadałoby, żeby wykonawca stający przed jury największego w Polsce konkursu piosenki potrafił śpiewać(...)"),
Osoby bywające w moim towarzystwie (np. na party) znają moje zdanie na temat mediów, więc nie będę się tu powtarzał. Powiem ci tylko, że nie masz co narzekac na mandarynę w TV, bo oglądasz ją z własnej i nieprzymuszonej woli.
(wg mnie podstawową sprawą jest właśnie koncentracja na wykonaniu dobrego produktu, który przyniesie zysk, a nie koncentracja na maksymalizacji zysków bez względu na wszystko; jeśli zaczniemy koncentrować się na zysku a nie na produkcie, to pociągnie to za sobą niedbałość o wykwalifikowaną kadrę, brak badań
i w konsekwencji bankructwo. Tak to właśnie działa. Przedsiębiorstwo mam wytwarzać zyski, reszta, tzn dobór kadr, kontrola jakości, premie, kary itd. to jest tylko efekt uboczny tego założenia. Odwrotnie się nie da, tzn. idea produkcji dla samej produkcji doprowadziła do upadku realsocu właśnie.
To czy coś się ładnie sprzeda nie zależy tylko od jakości produktu, ale także od umiejętności sprzedającego.
No, ale celem istnienia fabryki telewizorów nie jest wytwarzanie telewizorów, tylko wytwarzanie zysku. Jeśli fabryka nie zarabia na siebie, to znaczy, że jej produkt to byle gie, którego nikt nie chce za cenę, jaka uczyniłaby jego produkcję opłacalną. CBDO.
Tak w ogóle to coś ostatnio (tak właściwie od jakiś 20 lat) za bardzo u nas w Polsce dywaguje się nad tym co było kiedyś, czego już się nie zmieni, zamiast skupić się na tym co jest teraz i będzie jutro.
Akurat powodem jest to muzeum zabytków w Bydgoszczy, więc trudno, żeby było inaczej.
Żeby wszystko było jasne, ja też nie mogę wyjść z podziwu, że w peerelu udało się wytworzyć jakąś liczbę urządzeń, które w ogóle działały przynajmniej jeszcze w sklepie. Ale trudno to uznać za osiągnięcie i powód do dumy, tak obiektywnie.
Jak konkretnie będzie wyglądało podpinanie kart. Taki schematyczny rysunek, jakich było już parę w tym wątku.
atari.area forum » Posty przez drac030
Wygenerowano w 0.132 sekund, wykonano 13 zapytań