Tytułem wstępu chciałbym zaznaczyć, że jako osoba nie bywająca na żadnych zlotach, nie robiąca nic związanego z ATARI, a tylko konsumująca pracę innych - jednym słowem jako encyklopedyczny „lamer” nie powinienem się za bardzo wymądrzać. Mam tego świadomość, jednak pozwolę sobie na kilka uwag.
Na początek wielki szacunek dla Greya. Biorąc pod uwagę fakt, że dorosły człowiek mający regularną pracę, żonę, potomstwo i związane z tym „radości” życia codziennego, organizuje hobbystycznie imprezę na taką skalę i jeszcze to wszystko ogarnia, może budzić tylko podziw. Każdemu rozgarniętemu człowiekowi, który organizował w swoim życiu choćby tylko imieniny, nie trzeba tłumaczyć dlaczego. Grey robi to jeszcze w sposób koncyliacyjny, co w podzielony, małym środowisku jest wartością samą w sobie.
Jako „lamer” nadmienię, że wszelkie negatywne pomruki dotyczące tej imprezy „latają mi dokładnie koło pędzla” ponieważ:
- poziom produkcji na każdym Silly, jest nieosiągalny dla prac na żadnym innym atarowskim zlocie w Polsce, czyli tak właściwie na całym świecie. Co prawda część prac z tego roku jest na razie tylko do zobaczenia na filmie (tak przy okazji to dzięki Adam za film na tubie), ale już widać, że tradycyjnie poziom jest bardzo wysoki, np. graficzne compo na małe ATARI miało masakrycznej jakości prace.
- czy się to komuś podoba czy nie, większość aktywnych ludzi mobilizuje się właśnie na Silly i wątpliwym jest czy byliby skłonni to robić na inne party.
No i na koniec część, której miało nie być, bo nie wiedziałem o całej aferze. Jednak przemęczyłem się przez ten dramat zapodany w linku i chciałbym tylko zwrócić uwagę na jedną wypowiedź. Paradoksalnie osoba najbardziej pokrzywdzona, czyli autor nieszczęsnego dema, wykazał się moim zdaniem najbardziej trzeźwą diagnozą. Stwierdził, iż commodorowcy nie mają takich oper mydlanych. Dlaczego? Ponieważ tworzą swoje dema na C64, a nie na substytuty AMIGI, gdyż wychodzą z prostego założenia, że AMIGA już istnieje i nie ma sensu robić z 8-bitowej maszyny jej nieudolnej kopii. Dla wszystkich narwańców proponuję krótki eksperyment. Dajcie do przeczytania ten zlinkowany topik komuś nie związanemu z ATARI. Gwarantuje, że nie będzie miał bladego pojęcia o co tak właściwie chodzi. Rozszerzenia, zwężenia, dosy, srosy, różne gęstości i emocjonalne nieprzyjemności. Na litość boską, to jest bardziej skomplikowane niż archaiczne początki linii PC i trudno się dziwić, że nawet doświadczeni atarowcy się w tym gubią. Naprawdę nie trzeba być geniuszem żeby stwierdzić, że przy takiej „sraczce hardwarowej”, gdzie co czwarty atarowiec ma niepowtarzalną konfigurację sprzętową, napisanie jakiegokolwiek sensownego regulaminu kompotów staje się nierealne, co obecne wydarzenie tylko potwierdza. Dodatkowo, całą sytuację pogarszają jeszcze personalne niesnaski, a najbardziej obrywa za to Bogu ducha winny Grey. Teraz pozostaje tylko czekać na kolejną epopeję na temat regulaminów, bo wkład intelektualny w postaci neologizmów typu „degeneroscena” na pewno stwarza szerokie pole do popisu.