Od lat wyraźnie można zauważyć tendencję, że zloty z imprez pełnych produkcji przeistaczają się w spotkania kumpli/przyjaciół. Jeżeli porównamy zloty z historii ostatnich 5 lat i te sprzed 12 (lata 1996-1997), to rzeczywiście widać zdecydowaną różnicę. Dlaczego tak się dzieje? Słusznie zostało zauważone, że scena się starzeje - w drugiej połowie lat 90-tych większość z nas była młodymi, beztroskimi ludźmi, uczniami szkół średnich/studentami, mieliśmy więcej czasu na pasje, zabawę itp. W tym wieku człowiek jest najbardziej twórczy, ma najwięcej zapału - z biegiem lat zaczynamy myśleć o sprawach natury egzystencjalnej, większość z nas pracuje, ma rodziny i tym jest zdominowane nasze życie - nie dysponujemy taką ilością czasu, żeby tworzyć coś na atarce, czasem może czas by się i znalazł, ale przychodząc po 8 godzinach z pracy (czasem po większej ilości) jesteśmy wyeksploatowani i każdą wolną chwilę wolimy spędzić w gronie najbliższych/relaksując się itp.
A że w sercu jeszcze gra Nam "muzyka z self-testu", zaglądamy na fora/serwisy atarowskie, pojawiamy się na zlotach/sztabach (inni częściej, inni rzadziej), a tam głównie się relaksujemy i bawimy, spędzając czas w towarzystwie ludzi, których znamy niekiedy nawet od kilkunastu lat - tak wygląda współczesna scena. Rozumiem, że fajnie byłoby widzieć co party z 5 dobrych produkcji koderskich, 10 prac na gfx compo i ze 20 na msx compo, ja też tego bym chciał... ale z dwojga złego wolę taką "scenę", gdzie spotkają się dobrzy kumple, którzy zaśpiewają przy piwie "atari for you", niż brak jakiejkolwiek społeczności atarowskiej, albo skupionej jedynie wirtualnie, np. wokół serwisu internetowego.
Oczywiście, zawsze można powiedzieć: "odchodzę, mam tego dość"... tylko w ten sposób raczej niczego nie zmienimy na lepsze, nie sztuką jest opuszczać okręt, gdy tonie, sztuką jest walczyć, żeby jak najdłużej utrzymywał się na powierzchni - ja wiem, że czasem to ciężkie wyzwanie i trudno jest mu stawić czoła, przy braku odpowiedniej motywacji. Tym większy szacunek mam dla osób, które nie płaczą, że sceny już nie ma, tylko dają coś od siebie, robią coś w kierunku, żeby cokolwiek się działo, np. Rysiek, który dzielnie stoi na posterunku i co roku organizuje zloty, niezależnie od liczby dobrych produkcji.