zbyti napisał/a:A jaka jest Twoja granica? Czego byś nie zrobił by pozbyć się cechy robiącej z Ciebie obywatele drugiej kategorii?
Żeby była granica, musi być jakieś uporządkowane spektrum - a my tu mówimy o przepisach prawa, które nie są ustawione w kolejności. Mógłbym np. odpowiedzieć "Nie pomalowałbym jajek na niebiesko" i technicznie rzecz biorąc byłaby to poprawna odpowiedź na Twoje pytanie, ale oprócz tego miałaby tyle samo wartości co owo pytanie. Ono jest po prostu zbyt ogólne żeby móc na nie merytorycznie odpowiedzieć. Jakbyś chciał pogadać o jakimś konkretnym przepisie to wtedy można rozważać jakie są jego racjonalne podstawy, jakie mogą być jego skutki, itd.
zbyti napisał/a:Widzę, że to jeszcze nie ten moment, więc pytam: w jakiej sytuacji nie pogodził byś się utracić swoich dotychczasowych praw, które ktoś chciałby zmienić w przywileje?
W sytuacji w której utrata praw nie miałaby racjonalnych podstaw. A jaka jest Twoja granica?
zbyti napisał/a:Skoro ktoś choruje z przyczyny, której (według obecnej wiedzy medycznej) mógł uniknąć, nie należy leczyć np. cukrzycy której przyczyną jest otyłość, raka u nałogowych palaczy i marskości wątroby u nałogowych alkoholików - nawet jeżeli pod przymusem pobiera się od nich składkę na służbę zdrowia.
Temat "lifestyle rationing" jest szeroki jak Jangcy w porze deszczowej, i są sensowne argumenty etyczne i praktyczne za i przeciw. Załóżmy że miałoby to sens w przypadku otyłych czy alkoholików, którzy "zrobili to sobie" na własne życzenie. Ale fakt, że otyłość nie jest chorobą zakaźną o 2% śmiertelności, jest tu jakby kluczową różnicą, nie uważasz. Ponawiam pytanie: czy rozumiesz pojęcie analogii?
zbyti napisał/a:A może jednak śmiała teza: przestać traktować ludzi jak bezrozumne bydło? Nawet jak się ich tak postrzega? A może ten który traktuje innych jak bydło sam jest bydlakiem?
Wyrażaj się precyzyjniej, i może bez wyrazów wartościujących, bo w ten sposób pokazujesz że Twoim orężem w dyskusji są nie rzeczowe argumenty, lecz manipulacja uczuciami rozmówców.
Simius napisał/a:Owszem, podpada, ponieważ HIV jest zaraźliwy, a choroba wywołana przezeń potencjalnie śmiertelna. Jeśli zaś podnosisz argument o "obecności" to zamień dorosłego w knajpie na dziecko na palcu zabaw albo w przedszkolu.
Jeśli dobrze rozumiem, Twoja teza to "HIV jest takim samym zagrożeniem zdrowia publicznego jak COVID-19". Mam nadzieję że potrafisz ją podeprzeć jakimiś konkretnymi danymi dotyczącymi zakażalności tym wirusem w przedszkolach i na placach zabaw.
Simius napisał/a:Poglądy polityczne i wyznawana religia także nie są niezbywalnymi cechami człowieka. Wobec tego ktoś do Ciebie podobny mógłby powiedzieć - "kto nie popiera naszej partii, nie ma prawa do emerytury". "Kto nie wierzy w Proroka nie ma prawa wychodzić z domu". No przecież wystarczy poprzeć, wystarczy uwierzyć. Z jakichś jednak powodów uznaje się to za dyskryminację.
No właśnie - z jakich?
Simius napisał/a:Takie samo łajdactwo, tyle że uświęcone świecką tradycją.
Które to łajdactwo a) znacząco podniosło komfort życia w tym kraju, dzięki czemu nie trzeba już się tak bardzo obawiać, że "dziecko na palcu zabaw albo w przedszkolu" zarazi się chorobą wyginającą rączki, b) pozwoliło służbie zdrowia obniżyć koszty swojej działalności, wydając fundusze na szczepienia zamiast na leczenie. Dla mnie korzyści z tego łajdactwa są większe niż szkody, Ty jak widzę masz inne zdanie - chciałbym się dowiedzieć dlaczego.
Simius napisał/a:Kolor skóry jest obiektywnym faktem i jest związany z opalaniem. Zatem zakaz wstępu na plażę dla czarnych opalonych nie jest dyskryminacją.
Chochoła stawiasz.