W Henry's House ("Rule Britannia, Britannia rule the waves!" ;) ) faktycznie ostatnia pułapka w ostatniej komnacie jest wredna, te łapki takie. A nagroda za ich pokonanie jest żadna, gra zaczyna się znowu od pierwszej komnaty, tylko że przeszkadzajek jest albo więcej albo szybciej latają, albo jedno i drugie (nie pamiętam, ostatni raz w to grałem jeszcze jak miałem magnetofon).
Ja osobiście najbardziej jestem dumny z przejścia "Mercenary" - bez instrukcji czy solucji, począwszy od takiego stanu, że nawet nie wiedziałem, o co w tej gierce chodzi. Dwa tygodnie trwało, zanim ją rozgryzłem do końca (za młodu ma się dużo czasu), natomiast samą grę, jak już się wie co, gdzie i jak, przechodzi się w chyba 40 minut.