Od dawna o tym marzyłem i stało się — do mojej kolekcji dołączyło:
Opis na aukcji nie był zbyt zachęcający (pisownia oryginalna):
"Atari 600 XL po podłączeniu dioda nie zapala się,zasilacz "buczy" sprzedaję jako USZKODZONE,NIE przyjmuję zwrotu"
Cena końcowa — tym bardziej: 520 zł
Liczyłem na jakąś ciekawą naprawę, a po rozpakowaniu i podłączeniu do prądu Atari przywitało mnie... zielonym ekranem z napisem READY. Drobna korekta Pr-ką od koloru i ekran odzyskał właściwy kolor. Szybkie test System Info i okazuje się, że komputer ma 64 kB RAMu, sprawne GTIA, no i ogólnie jest sprawny. Jedyna usterka to nieświecąca dioda zasilania. Rozkręcam obudowę — świeci, skręcam — nie świeci. Patrzę — jeden pin się rusza w gnieździe na płycie. Szybka wymiana złącza klawiatury (miałem płytę 65XE na części) i dioda świeci, skręcam — nie świeci. Oglądam przejściówkę — zimny lut, na tym samy pinie, który był wyłamany w złączu. Poprawiam — ufff, wreszcie świeci. Swoją drogą pierwszy raz widziałem tę przejściówkę:
Komputer był czysty i ani trochę nie pożółknięty, dostałem w zestawie oryginalny zasilacz (o którym nie było mowy w opisie i którego jeszcze nie sprawdziłem). Rozszerzenie RAMu do 64kB też bardzo estetycznie zrobione, wszystko pozabezpieczane termokurczkami (wygląda na w miarę świeżą robotę). Jedyne niedostatki to odgięte sprężynki pokrywy slotu kartridża, brak śrubek (skręcony był na wkręty do drewna) i ta niedziałająca dioda zasilania.
***
Sprawdziłem zasilacz — on rzeczywiście był uszkodzony — musiał spaść, bo wkręty trzymające transformator zerwały gwint i się wysunęły, a luty na transformatorze popękały, podobnie lut na tranzystorze przymocowanym do radiatora. Wkręty, mimo że się wyrwały, to po dokręceniu nawet trzymają, wystarczyło poprawić kilka lutów i działa.