Sikor, zgadzam się z wieloma Twoimi tezami. Nie chodziło mi o gloryfikowanie prezydenta, ale o okazanie szacunku dla zaistniałej sytuacji. W takiej chwili należy wspominać tylko i wyłącznie pozytywne aspekty ich działalności. 8 lat temu straciłem ojca (z powodów mało dumnych), ale nie życzyłbym sobie żeby ktoś po jego śmierci o tym wspominał. I nikt z Was nie życzyłby sobie wyciągania brudów swoich bliskich po ich śmierci. Tym bardziej, że to są politycy. Tu nie jest tak, że przez całe życie zawodowe gra się fair. To "nie fair" jest wpisane w ten zawód. Żal tak naprawdę wszystkich uczestników lotu. Te młode stewardessy, piloci, każdy pozostawił żonę, dzieci. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że większość z nich (chyba wszyscy poza parą prezydencką) w tych ostatnich sekundach nie mieli nawet kogo chwycić za rękę albo przytulić. Dla istot stadnych to jest totalna masakra. Brak bliskiej osoby jeszcze bardziej potęguje smutek, stres. To nie jest "komfortowa" śmierć. Odnośnie tego lądowania - to jest, myślę, bardzo złożony problem. W samolocie leci prezydent RP, pierwszy rusofob europy. W Katyniu ma być Putin - pierwszy adwersarz tej rusofobii. ... polacy nie lądujcie, bo... bla bla bla. Prezydent na to, że musimy tu wylądować bo inaczej będzie spóźnienie polskiej delegacji i kompromitacja. I pilot nie ma wyjścia - rozumie napięcie, do tego dochodzi stres i mikro błąd w pilotażu i ... w pi*.* i wylądował. I koniec!