@XTD - wrzuciłeś za dużo wątków do jednego wora. Spróbuję po kolei:
Po pierwsze oburzenie za "bachory", nie było na skutek obrony "czci i godności" własnego dziecka. Bo zakładam, że nie znasz żadnego lub prawie żadnego dziecka dyskutantów z forum. Po prostu jeśli ktoś używa tego określenia to sugeruje jego niechęć do dzieci (wszystkich), uprzedenia, lęki, czy diabli wiedzą co tam - do wyboru, w każdym razie negatywne nastawienie. Twoje tłumaczenie, że jest to symetryczna reakcja na wszechobecne "słodkie maleństwa i dzieciątka" była bez sensu, bo to tak jakbym publicznie pisał na forum o Murzynach per "czarnuchy", twierdząc, że to symetryczna reakacja na poprawnych politycznie "afroamerykanow". Jedno określenie nikogo nie obraża, drugie jest pejoratywne. A wyjaśnienie, że wyrażenie "bachory" stosujesz słownikowo poprawnie, tylko do dzieci niegrzecznych, źle wychowanych i wkur...jących dorosłych, cofa nas do punktu wyjścia, bo czemu w ciemno zakładasz, że nasze dzieci (w sensie uczestników parties) takie są w swojej masie?
No ale Twój ostatni post wyjaśnia czemu: bo zdaje się uważasz, że statystycznie my wszyscy jako Polacy jesteśmy źle wychowani, więc nasze dzieci siłą rzeczy też? Bo niedaleko pada jabłko od jabłoni.
Dobra, skoro sprawę bachorów mamy już za sobą to idźmy dalej. Ciekawe jest to co piszesz o samozachwycie ludzi nad własnymi umiejętnościami wychowawczymi. Nie zwróciłem na to do tej pory uwagi, ale tak chyba faktycznie jest. Myślę, że to podobne zjawisko do tego co obseruję jeżdżąc z różnymi kierowcami autem: 99% kierówców (a już szczególnie mężczyzn) uważa, że są dobrymi lub bardzo dobrymi kierowcami. A jednocześnie oceniają, że większość kierowców jest kiepskich lub wręcz beznadziejnych.
Jeśli to podobny psychologicznie mechanizm, to ci sami ludzie, którzy mają się za świetnych rodziców, powinni uważać, że większość dzieci wokół jest źle wychowanych. I chyba faktycznie tak uważają statystycznie :)
A w końcu co do Twojego oburzenia na wychowanie Polaków jako nacji... Nie czuję się kompetentny do oceny, bo jestem za mało bywały w świecie. Ale mogę się odnieść do jednego przykładu, który podałeś, a może wytłumaczy Ci to również inne braki wychowania Polaków jakie obserwujesz.
Wychowanie to proces, który ma przygotować dziecko do skutecznego i pełnego sukcesów funkcjonowania, czyli do udanego, szczęśliwego życia w danym środowisku. Ten ostatni człon jest bardzo ważny. Nie ma wartości i zasad uniwersalnych. Inaczej wychowuje się dziecko we współczesnej Polsce, a inaczej w Korei Północnej. A jeszcze inaczej wychowywano w Trzeciej Rzeszy albo w starożytnym Rzymie. Zmieniał się kontekst. Bardzo niewielu ludzi ma tak silny własny kręgosłup moralny, że potrafi przekazać swoje wartości dziecku niezaleznie od kontekstu środowiska. Co więcej, ryzykując przy tym, że takie moralnie wychowane, ale nieprzystosowane do środowisko dziecko, źle skończy.
No i właśnie: ludzie, którzy w czasie śniadania wliczonego w cenę hotelu potrafią się najeść na cały dzień i jeszcze podpieprzyć sztućce, zostali świetnie wychowani! Tyle, że świetnie wychowani do życia w ustroju socjalizmu, jaki panował w Polsce przez 50 lat, a mentalnie jeszcze się do końca nie skończył. Ewentualnie to ich rodzice zostali tak wychowani, a potem siłą rzeczy część tego przekazali dzieciom. Oczywiście nie generalizuję, ale mówię o statystycznie zauważalnym procencie.
A co do "polish jokes" to wg mnie są objawem złego wychowania, ale wyłącznie ludzi, którzy je opowiadają, nie sądzisz?
Podobnie jak popularne w Polsce kawały "o Rumunach". Zostały wymyślone na podstawie stereotypów, jakie wyrobiliśmy sobie po kontakcie z promilową ilością Rumunów, których poznaliśmy i to z ich najgorszą częścią.