dlaczego tolerancjonisci zieja taka nienawiscia i nie toleruja tych, ktorzy mysla inaczej...
Nie należy mylić tolerowania cudzych poglądów z tolerowaniem agresywnego ich wyrażania i wmuszania ich w innych przy pomocy siły.
Na szczęście nie czuję się tolerancjonistą (cokolwiek to ma znaczyć). Za to czuję się humanistą.
[ Dodano: Pon Lut 08, 2005 11:26 ]
A tak się ma -1 do upływu dni i wieczną młodość. :mrgreen:
[ Dodano: Wto Lut 08, 2005 11:34 ]
Nomen omen, pisząc tego posta znalazłem ciekawy artykuł, który pasuje... Wojciech Jóźwiak pisze w ostatnim felietonie (fragment):
"Zwykle jest tak, że jeżeli komuś siada logika i włączają się emocje, jest to oznaką, że przez jednostkę przemawia archetyp, czyli, jak wiadomo od Junga, coś silniejszego od świadomości. Jaki archetyp może stać za podziałem (na przykład) na prawicę i lewicę, lub podobnymi, i za osobistym przywiązywaniem się do tego podziału? - Archetyp przynależności. Tak można nazwać ten archetyp, czyli wrodzony popęd plus formy w jakich się przejawia on w ludzkim zachowaniu i w życiu wewnętrznym, w emocjach itd., który każe grupę i przynależność do niej, i wartości służące interesom grupy, cenić wyżej niż własne zdanie, własny interes, a czasem i życie. Ten archetyp musi być potężny, jako że przez przynajmniej setki tysięcy lat, jeśli nie miliony naszej gatunkowej historii, grupy w których żył Homo żądały od swoich członków ofiar i poświęcenia, w tym także ofiar z życia i krwi. Tą ofiarą służyli przede wszystkim młodzi mężczyźni. Kobiety, dzieci i starcy raczej byli chronieni. Jest to ten sam archetyp, który stoi za popędową agresją młodych mężczyzn, o czym wspomniałem w "Sex & drugs & violence" (jest w Tarace). Archetyp ten widać dzisiaj choćby w obyczajach kibiców, którzy muszą mieć jakąś "Legię", żeby za nią ginąć, i jakiś "Widzew" aby go zabijać. Pięknie ten archetyp został zawłaszczony przez liczne wyznania, które przesycone są (1) poczuciem własnej wyjątkowości ("zbawienie tylko u nas"), (2) poczuciem niezmywalnej krzywdy wyrządzonej przez obcych (kult męczeństwa) (3) duchem zemsty ("w piekle będą się smażyć"). Został zawłaszczony przez nacjonalizm, w tym nazistowski, ale oczywiście nie tylko ten, przybierając rozmiary paranoi. Archetyp ten fatalnie działa na myślenie. Poczucie przynależności, akces do grupy, poczucie więzi z grupą - wszystko to musi być wcześniejsze, bardziej pierwotne niż wiedza, poglądy i argumenty logiczne. Dlatego dyskusja z kimś, kto zostaje zidentyfikowany jako przeciwnik grupy, a wiec wróg, musi z konieczności przybrać postać pójścia w zaparte. Bo to wtedy nie jest dialog zmierzający do znalezienia wspólnego ziarna prawdy, tylko wojna na słowa - jak w filmie "Braveheart" gdzie Szkoci Anglików zarówno obrażali słownie jak i w tej samej funkcji wypinali na nich gołe tyłki. (Dowiedziałem się patrząc na to do czego służyła szkocka spódniczka.) Logika i jakikolwiek wzgląd na prawdę staje się wtedy nieważny. Myślenie pod wpływem archetypu przynależności staje się biegunowe, czarno-białe. Na polu bitwy nie ma czasu na rozważanie subtelności. Wojownik, gdyby zaczął się zastanawiać nad ewentualnymi racjami przeciwnika, dałby głowę. Dlatego archetyp przynależności żąda, aby wróg Nie-Miał-Racji i był Wstrętny niezależnie od tego, jak postąpi, dobrze czy źle, lub nie postąpi. To się nazywa opętanie przez archetyp przynależności."
Oryginał jest tu: http://www.taraka.pl/index.php?id=tygo_02.htm.