To ja trochę ponarzekam - ale bez związku z tematem :) (no może troszeczkę).
Otóż rok temu zrobiłem sobie arkadówkę i zapakowałem do niej najlepsze arkadowe joye i przyciski (czyli Sanwy, a przyciski... nie pamiętam :) ). W każdym razie wszystko na mikrostykach, no pięknie po prostu. Pograłem w swoje ulubione gry i super.
Ale....
Odwiedziłem kilka razy muzeum fliperów w Krakowie i tam mają sporo akradówek, no i kurde.... panowie.... gra się zupełnie inaczej!!! Na tych prymitywnych joystickach z pręta i 4rech blaszek i przyciskach zrobionych na kawałku sprężystej blachy!!!
Tak,... te wszystkie Sanwy i inne nijak się mają do tego odczucia, które jest przy graniu na najprymitywniejszych z prymitywnych konstrukcji.
Po pierwsze mikro styki mają zbyt duże martwe pole, po drugie przyciski mają zbyt wolną repetycję i ogólnie skok za duży.
W oryginale muska się palcem przycisk i stateczek w Asteroids wypluwa z siebie serię, a przy mikrostykach - zapomnijmy.
Akurat to jest gra bez joysticka, ale inne automaty dają to samo odczucie.
Ja wiem, że to kwestia dogięcia blaszek i "iskrzenia" styków, ale kurczę różnica jest ogromna.
Przykładowo, jak tam jestem to zawsze w Asteroids przebijam 40000, a w domu.... dobrze jak 20000 zrobię (przy tych samych ustawieniach). I wiem, że poza umiejętnościami :) to wyłącznie kwestia przycisków (a w innych grach także joya, ale jako przykład podaję Asteroids, bo zawsze dziwi mnie mój wynik :) ).
Bla bla bla bla, bla bla bla. Bla bla bla - bla - bla. Blabla bleee.