@stryker
To jakaś taka ironia podszyta dobrym humor, co?
@powrooz
Bardzo trafne przemyślenia Powrooz. Aczkolwiek, 'dokąd zmierzasz sceno' niekoniecznie jest trafne - scena sama w sobie nie ma celu, do którego ma dojść i spocząć. Scena ma być zjawiskiem dającym zabawę i utrzymywać 'na chodzie' osoby związane z konkretną platformą. Im więcej ludzi supportujących konkretny komputerek, tym więcej zabawy i więcej się dzieje. Tak jak piszesz - jest co oglądać, komentować, zachwycać się, prychać na coś, olewać, nie olewać, itp. Czyli normalne życie sceny.
Można zatem wysnuć teorię, że słaba kondycja (kondycja produkcyjna) sceny atarowskiej wynika z liczby osób uczestniczących w tej zabawie. Ale jakby tak policzyć 'aktywistów partyjnych' z Polski, zachodu i południa, to wyjdzie na to, że całkiem jeszcze sporo nas jest. Dlaczego zatem wydaje się, że scena jest, a jakby jej nie było? Ano w tym, co napisałem wcześniej - musi się coś dziać. Nie ma produkcji to i wrażenie zastoju się pogłębia.
Zatem, dlaczego zastój. Myślę, że to wynika z tego, że każdy u nas na scenie chce zrobić 'jedno wiekopomne dzieło'. I umrzeć 'scenicznie'. Brak jest nastawienia na miodność, tylko ciągłe parcie na technikę. Do tego dołącza się kres możliwości sprzętowych - nie wyciśniesz więcej kolorów niż ileś tam, więcej rozdzielczości, nie przeliczysz szybciej w jednej ramce danych do sceny 3d, itp. I to ludzi dołuje, spuszczają nos na kwintę i zamiast cieszyć się scenowaniem, pogrążają się w maraźmie egzystencjonalny połączony z zaparciem twórczym. Nie wspomnę o zachodzie, czy południu, gdzie Atari kojarzy się głównie z kultem 'maszyny do kultowych gierek' i heroicznej personifikacji kropek i kresek na ekranie. Tymczasem, jak popatrzeć poza scenę atarowską, okazuje się, że nie samą stroną matematyczno-techniczną można się bawić. Na c64 ludzie składają te demka, jedna mizerne, drugie lepsze, ale zawsze wykazujące się jakimś zgraniem, pomysłem. Nie siłą efektu, bo w większości te są słabe. Ale pomimo słabych efektów, te prace całkiem przyjemnie się ogląda. Zaskakujące, co?
Jak zatem pchnąć tę maszynkę do przodu? Grafików zmotywował by dobry soft do rysowania pod peceta, wykorzystujący zalety g2f, ale będący programem graficznym (coś multiplatformowego w Javie). Muzyków - bo ja wiem, ja nadal wolę pisać na atarce (bo mam ją pod ręką). Koderów - cross assemblery (a te są) oraz biblioteki z udostępnionymi źródłami/algorytmami.
Kto to wszystko zrobi? Ano my. Źródłówki z lekkim opisem to chyba nie jest problem? Napisanie programu graficznego, wykorzystując choćby launchpad czy inną zarządzarkę projektem, też można rozłożyć na kilka osób. Jest sporo osób, które nawet jeśli nie chcą programować na atarkę, to na peceta zawsze coś by tam wyskrobały. No i reklama - trzeba się pokazać światu, pokazać im narzędzia, pokazać co za ich pomocą mogą zrobić. Trzeba wykorzystać falę mody na 'retro', aby przyciągnąć koderów, grafików, muzyków.
Bo inaczej panowie i panie to leżym i kwiczym...