Jeszcze podsumowując. Nie wierzcie za bardzo w gradienty ciepła :). Ktoś coś zaobserwował, ale nie wiadomo co, na czym i jak. Może zażółkło tej osobie coś już raz kiedyś odbielonego (o czym mógł nie wiedzieć), a ponieważ stało pod kaloryferem to wysnuł wniosek, że od ciepła.
Przedmiot o niewielkich gabarytach, stojący w pomieszczeniu zamkniętym będzie praktycznie równomiernie nagrzany w dość krótkim czasie. Istotne gradienty temperatury nie wystapią. I mimo to żółknie bardzo nierównomiernie ;) - nigdy wewnątrz, jak i na fragmentach będących w głębokim cieniu. Pod nalepką również będzie nagrzany tak samo, czy to przez kaloryfer, czy słońce - a jednak tam jest mniej sfatygowany.
ALE1: nalepka odcina co nieco dostęp powietrza, oraz... UV - co potwierdza, że te czynniki są najważniejsze.
ALE2: - zapewne w upalne dni proces żółknięcia/bielenia idzie szybciej, bo temperatura zawsze ma wpływ na reaktywność substancji. Więc jak najbardziej jest to jest prawda, że temperatura ma znaczenie. Jako przyspieszacz. Inicjuje zaś światło - przynajmniej żółknięcie. Być może w wypadku bielenia wystarczy już sama temperatura, bo warunki są inne - odbywa się to w obecności roztworu, a nie w powietrzu atmosferycznym.
ALE3: energia z UV również wydaje się katalizować proces odwrotny. Ułatwia rozrywanie wiązań i ponowną podmianę atomów. Dlatego zamiast grzać, jak ktoś proponował do 70 C przez 5 godzin wystarczą dwie godziny w bezchmurny dzień, nawet w półcieniu (20 kilka C w otoczeniu jest ok) i mamy bardzo dobry efekt. Wolę tą metodę, jako łatwiejszą, choć teraz trzeba poczekać raczej do wiosny....
Przypuszczam też, że na tempo pierwotnego żółknięcia może mieć wpływ wilgotność. Ale to już trudno stwierdzić, trzeba by przeprowadzić żmudne badania.