Książę ucisku:-)
@lopez, super wygląda ta Twoja kolekcja, dopiero jak zrobiłeś większą ilość, to robi prawdziwe wrażenie:-) Super. Daj jeszcze znać za tydzień i może później za jakiś dłuższy czas, czy naklejki się nie odklejają nijak.
Nie jesteś zalogowany. Proszę się zalogować lub zarejestrować.
4th Atari ASCII Compo - wyniki Dostępne są już wyniki tegorocznego ATASCII Compo.
thing neo 1.60 Olivier Landemarre wydał nową wersję desktopu Thing.
VIII. Basque Tournament of Atari 2600 Kolejna relacja, wśród otrzymywanych od naszego przyjaciela Egoitza z Kraju Basków.
Przezroczysta obudowa dla Atari 800XL Rusza przedsprzedaż wyjątkowej, przezroczystej obudowy do komputera Atari 800XL!
RECOIL 6.4.5 RECOIL to przeglądarka retro plików graficznych, obsługująca ponad 550 formatów, dostępna na różnych systemach operacyjnych, z regularnymi aktualizacjami.
atari.area forum » Posty przez Mq
Książę ucisku:-)
@lopez, super wygląda ta Twoja kolekcja, dopiero jak zrobiłeś większą ilość, to robi prawdziwe wrażenie:-) Super. Daj jeszcze znać za tydzień i może później za jakiś dłuższy czas, czy naklejki się nie odklejają nijak.
Pin, czy jak już odpalicie działający serwer, to można liczyć na jakiś opis jak sobie taki serwerek samemu zbudować? Pobawił bym się kiedyś przy wolnej chwili w takie coś chętnie, a też może ludzie zachęceni zaczęli by stawiać więcej serwerów po całym świecie, to może Atari by przejęło cały internet z czasem:-)
Miodzio:-) Jak dojdzie paczka, to w ciągu kilku dni dokończę projekt szablonu płytek i udostępnię.
W opisie tego zasilacza stoi "Wtyk 5,5 mm/2,5 mm" - czyli wynika, że ma taki jak mieć powinien chyba?
Super, fajnie, że udostępnisz projekt:-)
... i takiej instrukcji ładnej krok po kroku z obrazkami jak są w zestawach klocków lego:-)
Bardzo się zdziwiłem kiedy przeczytałem to pierwszy raz w internecie, ale do usuwania pozostałości kleju starych naklejek świetnie nadaje się WD40 i faktycznie to działa super. Naklejki musisz najpierw usunąć mechanicznie i to co dasz radę, to jak najwięcej pościągać mechanicznie (im mniej kleju zostanie, tym szybciej i łatwiej się go pozbyć). Nasączasz szmatkę WD40 i szorujesz (nie za mocno, po prostu jak byś mył coś porządnie). Po krótkiej chwili schodzi wszystko elegancko.
Tylko jedno ale: na koniec wszystko zostaje trochę tłustawe, ale wystarczy to później porządnie powycierać na sucho, reszta WD40 odparuje i jest elegancko. Tylko w wypadku dyskietek skoro będziesz chciał w to miejsce przyklejać nowe naklejki, to nie może być tłuste, więc ta metoda jest trochę ryzykowna - chyba, że uda Ci się później czymś dobrze to odtłuścić z tego WD40 zanim będziesz przyklejał nowe naklejki.
Fajnie Ci to wyszło. Zwłaszcza podoba mi się koncepcja napisów na grzbietach dyskietek: koniec z mozolnym szukaniem gry w pudełkach:-)
Gdzieś widziałem chyba, że można klocki lego było kupować na sztuki, albo w paczkach klocki jednego rodzaju, ale ręki sobie uciąć nie dam. Tak czy owak warto poszukać, a już na pewno dzieciom nie zabieraj zabawek:-) No eeej:-)
Ale zajebiste :)
Czy w to na serio da się zamontować płytę i klawiaturę jakoś stabilnie i zrobić normalny użytkowy sprzęt, czy to raczej tylko ciekawostka, albo sprzęt do poskładania i postawienia w gablocie?
Trochę zironizowałem, ale moja odpowiedź mimo wszystko jest rzeczowa, więc wyjaśnię i dopowiem jeszcze:
1. Po pierwsze kolega rozważa zakup Atari TT, a więc świadczy to dla mnie o tym, że ma ochotę wydać duże pieniądze i stać go na to. Zapytał jednak czy da się na tym obejrzeć dema z Falcona, więc jednoznacznie proponuję w takim wypadku kupić Falcona, a nie żaden z wymienionych sprzętów.
2. Po drugie kolega podał przykład swoich rozwiązań np. w betoniarni. Tak się składa, że akurat robiłem kiedyś oprogramowanie dla betoniarni. Dostarczałem też sprzęt komputerowy dla biura w tejże. W biurze na terenie betoniarni, pomimo tego, że było to tylko biuro ze szczelnie pozamykanymi drzwiami i oknami, to w każdym jego zakamarku leżały kilogramy cementu, wszystko było pokryte jego warstwą. Sprzęt komputerowy w takich warunkach był zajechany i zniszczony po bardzo krótkim czasie i nie dało się tego uniknąć. W tym wypadku rozmawiamy o zabytkowym sprzęcie, a Atari TT dodatkowo jest trudno dostępny w ładnym stanie i po prostu szkoda go zniszczyć używając do takich celów.
Odpowiadając na główne pytanie wątku, oraz późniejsze wyjaśnienie autora do jakich celów chce zastosować sprzęt, proponuję koledze kupić odrębnie Atari do zastosowań prywatnych jeżeli się Atari interesuje i lubi się nim bawić, a do sterowania urządzeniami nie wymyślać tego na zabytkowym sprzęcie, bo ani to nie jest profesjonalne, ani niezawodne. Do takich celów najlepiej użyć mikrokontrolera i złożyć dedykowane urządzenie, lub arduino, lub raspberry pi, lub ewentualnie starszego peceta, albo np. terminal peceta, na którym można postawić np. msdos, albo jakiegoś lekkiego linuxa i wówczas sterować sobie lpt.
Może lepiej kup Falcona i postaw go w betoniarni. Przy okazji jak od czasu do czasu miotłą go ktoś z cementu obmiecie, to dema też se tam dasz radę od razu obejrzeć bez zbędnych ceregieli. ;)
A to nie jest identyczny włącznik jak w małym Atari? Nie mam chwilowo pod ręką żeby porównać, ale tak mi się wydaje... Może wtedy z jakiejś starej płyty-dawcy by podszedł.
Z paniami sprzątającymi też niezłe jaja zawsze były faktycznie. Ja pracowałem kiedyś w państwowej firmie w dużym biurowcu w dziale IT. Codziennie rano praca rozpoczynała się od telefonów z różnych pokojów, że coś tam nie działa i szło się później na obchód, żeby podpiąć szereg różnych kabli przypadkiem powypinanych, czy tam powyrywanych przez panie sprzątające poprzedniego dnia:-)
A, tak się jakoś zeszło z tematu, ale widać się wielu osobom spodobało, to i admin się zachował po ludzku:-) Z resztą tu nie ppa:-)
No dokładnie, to to są pewnie te od Ciebie, fakt, pisałem o tym nawet sam kilka postów wyżej, że od Ciebie miałem, tylko miałem jeszcze z innych źródeł, to mi się już przemieszało które są które:-)
O, to mam podobne do tego co x_angel zapodał:-)
Kiedyś kumpel siedzi sobie w kanciapie informatyków, wchodzi dziewczyna z innego działu i do mojego kumpla: "Łukasz, wyczyścisz mi myszkę?"
Też było trudno, zaległa cisza i każdy udawał, że patrzy w inną stronę:-)
Przed zamknięciem jeszcze szybko sprostuję. Zajrzałem do moich starych procków 6502 i się okazało, że te nasze UM6502, które pisałem, że były bez literki, to w rzeczywistości mają literkę A. Na większości literka ta jest elegancko starta, ale na jednym zauważyłem pozostałości właśnie po literze A. Mogły pochodzić te procki z jakichś oszustw, bo z literką A to jest zwykły 6502, natomiast identyczny procek z literką I to jest Sally - myślę, że te procki ktoś sprzedawał kiedyś jako Sally, ale nie pamiętam, bo nie wiem skąd je mam, już tyle się przez moje ręce tego sprzętu przewaliło...
Hehe, widzę, że podobne historie ma w zanadrzu każdy:-) No to jeszcze jedna. Przychodzi kiedyś koleś do serwisu z komputerem i mówi, że mu się "tikap" popsuł. Kolega dwa razy jeszcze zapytał co, bo trudno było wyraz z czymś powiązać, ale gość mówił wyraźnie "tikap" i nie było wiadomo o co chodzi. No ale w dawnych czasach ludzie różne rzeczy wymyślali, no to trzeba było grzecznie z klientami i wyrozumiale, bo wiadomo że user się nie zna. Kolega podłączył więc kompa i każe sobie pokazać co konkretnie nie działa, a koleś pokazuje na cd-rom, wciska przycisk otwierania a ten się nie otwiera, więc mówi "no widzi pan, nie działa ten tikap". Kolega zaczął dociekać o co chodzi, i okazało się, że w biurze nie wiedzieli do czego służy cd-rom i ktoś im powiedział, że to jest taki podstawek pod filiżankę, nazywali to tikap i stawiali tam sobie faktycznie kubki:-) Pewnie pod obciążeniem fizycznie się "tikap" popsuł, więc się nie otwierał:-) Hehehe, później doszliśmy, że przecież faktycznie teacup to z angielska filiżanka do herbaty:-)
Podejrzewam, że w dzisiejszych czasach trudno młodym uwierzyć w takie historie i brzmią one niedorzecznie, ale kto pracował w branży komputerowej w czasach kiedy się informatyzowały przedsiębiorstwa, ten wie, że to wszystko działo się na prawdę, bo ludzie (często starsi) pierwszy raz w życiu widzieli na oczy komputer i byli przerażeni, że mają tą skrzynkę ogarnąć.
Łeee tam, to mam na co dzień, bo non stop mam przed sobą stacjonarnego kompa i laptopa jednocześnie. Pracuję tak już chyba od 10 lat i nadal ciągle mylę klawiatury i mysz z touchpadem:-)
Z podobnych przypadków przypomniało mi się jak się kiedyś z kolegami licytowaliśmy kto wykonał najbardziej absurdalną usługę w zakresie IT. Różne były ciekawostki głupsze i mniej głupie, ale jeden kolega skutecznie zakończył zabawę przebijając wszystko inne już na zawsze. Pewnego razu zdarzyło mu się zgłoszenie, że komputer nie działa, nic nie idzie zrobić i musi natychmiast przyjechać z Poznania do Zielonej Góry, żeby uruchomić ważne stanowisko. Ponieważ taka była umowa serwisowa, to kolega zapakował się w samochód, wziął wszystko co potrzeba włącznie z zastępczym komputerem. Przyjechał na miejsce, dopytuje o konkrety i pani tłumaczy mu, że klawiatura nie reaguje, wszystko jest dobrze podpięte, restartowali kompa kilkakrotnie. Kolega siada przy kompie, a tam wszystko działa, więc dalej docieka o co chodzi, a wtedy pani pokazuje, że nie działa jej prawa część klawiatury z cyferkami. Kolega wcisnął numlock, wypisał kwity i wrócił do Poznania:-)
O, teraz już wyraźnie się kręci i to w prawo :)
Perspektywa załatwiła sprawę i już nie zależy to od półkuli mózgowych danego delikwenta, tylko po prostu tak jest i tyle :)
Pięknie zrobiony ten gif teraz :)
Willy tak, ale faktycznie koledzy mają rację, że gdyby programowo ogarniać zapisywanie w różne miejsca, to drastycznie wydłuża ilość cykli - tak jak mówisz 70 dni non stop, gdyby przemnożyć np. przez 10 stosując odpowiedni algorytm zapisu kolejno w różne miejsca, to już praktycznie można przyjąć, że nie dożyjemy zużycia tego. Ale w drugą stronę patrząc, jeśli gra cały czas by coś sobie sama w tle na bieżąco zapisywała ciągle w to samo miejsce z większą częstotliwością niż raz na minutę (np. co kilka sekund), to w kilka dni grania po kilka godzin dziennie kostka się zużyje.
Inna rzecz, że tak jak wcześniej napisałeś liczą się cykle kasowania, jeśli dane komórki nie ulegają zmianie, to i nie są kasowane, więc taka operacja "nie zwiększa licznika cykli".
Ogólnie wszystko zależy od tego do czego i w jaki konkretny sposób taki kartridż się użyje oraz jak się go oprogramuje. Ja zwróciłem uwagę na możliwość wywalenia się kości całkowicie przez jakieś nieprawidłowości podczas zapisu (np., niestabilne zasilanie itp.), koledzy zwrócili uwagę na ilość cykli. To tylko informacje, które warto po prostu uwzględnić w takim projekcie i później przy projektowaniu korzystającego z niego softu na Atari.
W innym wątku xxl wspomniał, że na ten kartridż będzie można zapisywać dane jak na zwykłej dyskietce (z uzyciem xbios), więc już możemy mieć tu do czynienia z bardziej masowym przewalaniem danych w te i wew te w zależności od tego co kto wymyśli, a to zmienia trochę postać rzeczy w stosunku do zapisu tylko jednego wybranego sektora bardzo rzadko i tylko dla sejwu gry.
Dodał bym jeszcze, że warto też przyjrzeć się różnym kościom i różnym producentom, bo o ile w normalnym kartridżu liczy się dla nas tylko pinout i rozmiar pamięci, a stosujemy jakąkolwiek bądź, o tyle tutaj już warto rozważyć konkretnych producentów, bo też te ilości cykli się potrafią różnić w datasheetach, a poza tym renomowane kości będą faktycznie te parametry miały, a inne niekoniecznie.
Są jakieś takie testy, komu która półkula bardziej pracuje czy coś, polegające na tym, że trzeba określić czy tu fuji kręci się w prawo czy w lewo. Niektórzy widzą tak, inni odwrotnie. Ja widzę w prawo lub w lewo na zawołanie, jak pomyślę tak mi się kręci:-)
Edit: ooo, a teraz jeszcze wymyśliłem nową metodę patrzenia i umiem widzieć to tak, jakby dwa boczne ramiona się w ogóle nie obracały, tylko tak jak by klaskały przodem do mnie lub tyłem do mnie:-) Czyli razem cztery różne animacje w jednym.
Dobra, bo żeby się tu znowu nie zrobiło wymądrzanie i wyścigi kto jest większym autorytetem. Mi tu nie chodziło o to żeby dyskutować jaka to jest pamięć i ile ma cykli czego przewidzianych. Po prostu z doświadczenia wiem, że przy przeprogramowywaniu pamięci czasem się wywalają i trzeba je programować od nowa. Zawsze wszelkie fleszowania różnych biosów i innych tego typu rzeczy opatrzone są warningami, żeby w trakcie nie przerywać, żeby mieć pewne zasilanie itp. Częste powtarzanie operacji obarczonej ryzykiem zwiększa częstość wywalenia się tego, bo to po prostu nie jest przewidziane do notorycznego traktowania jako pamięć masowa. Ja bym po prostu nie ryzykował mielenia po takiej kości fragmentami, ale jeśli ma to działać jak np. SIC, a wsad kompletny będzie dla usera dostępny i będzie mógł w każdej chwili łatwo całość od nowa przeflashować, to czemu nie. Natomiast jak ma być gra zapisana w carcie na stałe, a zapis ma być tylko np. stanu gry, to bezpieczniej było by mieć osobną pamięć na grę, której nie ruszamy, a osobną małą jako miejsce na sejwy. Ale w sumie xxl nie napisał jak to ma technicznie w całości działać, więc może jest całościowo jakoś dobrze przemyślane, a my tu niepotrzebnie bijemy pianę bez sensu.
Nie żebym się czepiał nieczepiania, ale też myślę, że to nie jest EPROM:-)
atari.area forum » Posty przez Mq
[ Wygenerowano w 0.201 sekund, wykonano 9 zapytań ]