Pan Mieciu tego dnia zmęczony już odebrał telefon. Jakaś kobieta się tam wywnętrzniała, że coś tam z estradą nie współgra... Pan Mieciu zatrybił po dłuższej chwili i odparł:
- Paaaani kochana, gdzie na scenę z magnetofonem?
- A syn cuś mówił, że dworzec dysków czy coś by tam potrzebował...
- Raczej stację pani szanowna raczy mieć na myśli?
- Tak, tak, właśnie.
- To na scenę też nie nadaje się. Trzeba polutować kilka nowych scalaków i hadedezespartom wsadzić. Będzie pińcet, zapraszam :)

grzybson napisał/a:

No i mamy konflikt pokoleniowy - między starą demosceną, a neo retrosceną (wszelkiej maści sentymentaliści, kolekcjonerzy, folijkarze)

Raczej wielki powrót licznej, wielkiej i mocnej grupy prawdziwych Atarowców, obok niszowej, dziwnej i kąpiącej się wiecznie w sosie własnym demosceny :)
To ci prawdziwi Atarowcy z dawnych czasów byli prawdziwi. Demoscena to późniejsze zjawisko, które na jakiś tam czas zajęło miejsce Atarowców kiedy ich przez te wszystkie lata nie było. Teraz mamy coś w rodzaju powrotu króla :)

Wiem, wiem, popłynąłem :)

Po godzinie:
- Halo, czy to pan Mieciu?
- Przy telefonie.
- Scalaka pan przylutujesz?
- Przylutuje. Pińcet będzie.
- Więcej niż komputer?
- Jak się chce pograć, to trza doinwestować.
- No dobra... I wtedy już wszystko będzie działać?
- Prawie.
- Jak to prawie?
- No oprócz gier xxl-a, a także tych które są na compyshop'a, no i może jeszcze tych, które wygrywają w konkursach międzynarodowych.
:)

Trochę chodzi też o to, że ja rozumiem i też tak miałem, że żal mi było kiedyś, że na Atari nie mogłem w coś tam zagrać. Tylko że dziś w 16-to bitowe gry gram sobie odpalając Atari ST lub Amigę, bo dziś nie ma już tego problemu, że np. nie stać kogoś na przesiadkę z 8-bit na 16-bit. Taki sam złom, podobna wartość sprzętu. Można wybrać co się lubi.

Jest też ileś tam gier, które występują na różnych sprzętach, ale są kojarzone z jednym konkretnym i dla mnie dziś gra razem z określonym komputerem stanowi pewną całość. Np. Flashback to dla mnie wyłącznie Amiga. Żałuję, że nie ma wersji na Atari ST, ale gdyby powstała, to i tak nadal wolał bym Amigową. Mouse trap wyłącznie małe Atari, a np. D-Generation, albo Monkey Island, to Atari ST. Po prostu pewne gry pasują mi do klimatu konkretnego komputerka.

Tak samo Flimbo's Quest pasował mi zawsze tylko do C64, a wersje Amigowa, czy Atari ST są po prostu słabe, nie mają tego klimatu z którym tą grę kojarzę. Nawet kupiłem sobie C64 ze trzy lata temu dla tej jednej gry. Jednak leżał w większoś'ci biedak w kartonie, bo mnie nie kręci, więc sprzedałem. Uzupełnienie o tą grę małego Atari w dodatku w takim klimacie jak była na C64, to dla mnie super sprawa i bardzo na to czekam:-)

Ale nowe dobre gry - to jest dopiero coś. W czasach współczesnych Laura, Adam Is Me, His Dark Majesty czy Duszpasterz Jan Rzygoń, to są gry, które wciągnęły mnie na wiele godzin i dni grania. Istotne jest co będzie dalej, jak się skończy. W portach już nas takie niespodzianki niestety nie czekają.

Ok, żyjmy lepiej w zgodzie (była taka bajka rosyjska o takich myszach i kocie:-)).

Wiesz, może czasem trudno się wyrazić pisząc na forach i może niepotrzebnie się czepia słówek. Ja raczej nie tyle chciałem umniejszać czegokolwiek portom, co raczej zastanawiałem się czy porty starych gier nie stanowią trochę odrębnej kategorii, czegoś pomiędzy grami a demami. Sam nie jestem tzw. scenowcem, ale dużo w życiu programowałem różnych rzeczy na różne platformy. Z punktu widzenia programisty pisanie portu gry (zwłaszcza takiej, której wszyscy twierdzą że się nie da na Atari zrobić) bardziej przypomina zmaganie się ze sprzętem w celu uzyskania nieosiągalnego dotąd efektu, jak przy pisaniu dema, niż zmaganiu się z wytwarzaniem nowej gry, w której częściej więcej się trzeba skupić raczej na wymyśleniu fabuły, grafiki, postaci, gameplayu itd.

Pisząc nową grę musimy zaprojektować coś zupełnie nowego w sposób bardzo twórczy, ale możemy technicznie rozwiązać rzecz w sposób prostszy, bo po prostu skorzystamy z tego co mamy i co umiemy. Z kolei robiąc port nie musimy wymyślać samej gry, ale za to musimy się nieźle nagłowić i napracować nad tym jak tą grę zrobić na sprzęcie, na którym teoretycznie wszyscy mówią że się nie da. To miałem na myśli mówiąc, że tego rodzaju portom jest bliżej do pisania dem niż do pisania gier. W sensie wyzwań dla programistów. Stąd myślę, że programista mierzący się z takimi wyzwaniami bardziej powinien kierować się konfiguracjami sprzętowymi przeznaczonymi do dem niż do gier. To może trochę filozoficzne i indywidualne podejście, ale tak jak jestem zwolennikiem pisania gier na 64k, tak dla nieosiągalnych i niemożliwych portów dopuścił bym dowolne rozszerzenie pamięci, żeby chociaż tutaj się wspomóc w tego typu wyzwaniach i sprawić te wyzwania bardziej osiągalnymi.

Jako programista bardzo doceniam, bardzo czekam, i chwalę porty. Zachwyt i zaskoczenie jak coś tam zostało zrealizowane. Możliwość pochwalenia się przed innymi, że my na Atari też mamy taką czy inną grę. Wszystko to jest super.

Natomiast z punktu widzenia gracza, bardziej bym chciał nową, ciekawą grę dostać, niż port Prince of Persia, które przeszedłem już kiedyś całe i nawet pomimo wielkiego zachwytu tą grą na Atari i umieszczenia jej w mojej kolekcji najlepszych i ulubionych, prawdopodobnie nie będę w nią za dużo grał, i prawie na pewno nie będę chciał jej przejść w całości.

Jacques napisał/a:
Mq napisał/a:

Porty gier, pomimo że doceniam i cieszą mnie, a na niektóre (jak Flimbo) wręcz czekam z niecierpliwością, to nie są aż tak kluczowe dla gracza, bardziej dla scenowców, którzy udowadniają w ten sposób rzeczy niemożliwe.

Są kluczowe dla gracza-atarowca, żeby zagrać w końcu sobie na ulubionym komputerze, bo w epoce nie mógł i nacieszyć się tym widokiem i frajdą po naszemu.  Kropka ;) Może dla Ciebie są nieistotne, dla mnie są bardzo istotne, a patrząc na odzew pod projektami IK+, Bomb Jacka, Panga, Flimbo's Quest, Ricka, PoP na różnych forach, są ważne, wyczekiwane i wymarzone przez wielu.
W dodatku takie uznane hity trzymają poziom, bo nie każda autorska gra może być kolejnym Yoompem, Laurą, Adamem, Albertem, itp.

Nie bardzo lubię z Tobą Jacques polemizować, bo zbyt często wkładasz ludziom w usta słowa, których nie powiedzieli. Zrobiłeś to kolejny raz: nie powiedziałem, że porty nie są dla mnie istotne, powiedziałem że nie są aż tak kluczowe dla gracza.
Słowo "istotne" znaczy coś innego niż słowo "kluczowe". Określenie "dla mnie" znaczy coś innego niż "dla gracza".
Nie chce mi się gadać w retoryce tłumaczenia się z czegoś, czego nie powiedziałem, ani tłumaczyć konstrukcji zdań w języku polskim i ich znaczenia.

Ale nie jesteśmy kilkadziesiąt lat temu, tylko dziś. A dziś to już nie ma znaczenia czy mówimy o 320k czy o 1M. Obecnie dostępne rozszerzenia (zarówno te w sprzedaży, jak i te DIY) bez problemu zdefiniowały standard 1M na portB. Koszt zrobienia rozszerzenia 320k i 1M jest identyczny, nakład pracy praktycznie też taki sam.

To jeśli chodzi o produkcje scenowe, czyli dema. To samo dotyczy się gier-portów dla mnie. A to z tego względu, że dziś też już nie ma znaczenia czy dana gra jest na Atari, czy na inny sprzęt, bo jak coś było hitem na innym sprzęcie, to można pograć na tym innym i też będzie dobrze. Porty gier, pomimo że doceniam i cieszą mnie, a na niektóre (jak Flimbo) wręcz czekam z niecierpliwością, to nie są aż tak kluczowe dla gracza, bardziej dla scenowców, którzy udowadniają w ten sposób rzeczy niemożliwe.

Prince od Persia? Super, mega zajebista na Atari, też nie mogę się doczekać finalnej wersji. Ale i tak jej raczej nie przejdę, bo zrobiłem to lata temu w wersji NES i w wersji pecetowej. Dziś jak chcę pograć, to odpalam wersję na Atari ST, która mi się najbardziej podoba. Na maluchu odpalę, zachwycę się, będę chwalił i podziwiał, ale nie będzie to gra w którą będę się zagrywał godzinami, bo już te godziny mam za sobą.

Najważniejsze dla mnie są nowe gry. A w te grają nie tylko nielicznie zgromadzeni na forum zapaleńcy, czy jeszcze bardziej nieliczni scenowcy. W nowe gry grają również zwykli użytkownicy, tacy, którzy po latach wyciągają Atari z pawlacza, dokupują tylko sio2sd i ściągają z netu paczki z klasyką i z nowościami. Czyli 64k.

Niby z jakiego na jaki? Mój target pozostaje zawsze taki sam, ale ja też nie robię i nie planuję robić portów. Porty rządzą się swoimi prawami.

Uuu panie, to teraz rozumiem jakie to trudne i ile pamięci potrzeba. Bo tak sobie myślałem, ja akurat w swojej grze też robię takie scrollowane mapy, ale rysuję grafikę oszczędnie tak, żeby nie trzeba było podmieniać aż tak dużo znaków. I lepiej mi się opłaca trzymać na raz całą mapę wypakowaną i tylko sobie ją scrolluję. Do tego rysuję grafikę tak oszczędnie, żeby jednym zestawem znaków rysowała się aż cała mapa. Tylko że ja sobie sam tą grafikę rysuję, więc jak mam jakiś podobny znak, to trochę tam coś zawsze zmienię, żeby wykorzystać istniejący, a nie tworzyć i zajmować kolejnego. No ale tak się można bawić jak się tworzy nową grafikę, a Wy musicie przerysować istniejącą, więc ile jest znaków tyle musi być. W takim kontekście, to faktycznie zmieszczenie tego w małej ilości RAM-u nie jest możliwe. Czyli jeszcze w temacie wątku trzeba by rozdzielić kwestię tworzenia nowych autorskich gier na Atari, a kwestię portowania gier z innych platform, których teoretycznie nie powinno się dać przeportować, a jednak się da.

Sorry, że odbiegnę od tematu trochę, ale interesują mnie technikalia. @solo, co daje w praktyce streamowanie danych i generowanie ich w prawo i lewo zamiast trzymania całej mapy w pamięci? Jaką szerokość (ile znaków) mają mapy we FQ?

@laoo: piękna perspektywa:-) W końcu bez maseczek:-) Tylko nie widzę, żeby razem z nami na tym zdjęciu przetrwało jeszcze jakieś Atari:-)

zbyti napisał/a:

więc gracze nierozbudowanego Atari usiądą przy tej grze

Oczywiście o ile tylko dożyją.

913

(7 odpowiedzi, napisanych Sprzęt - 16/32bit)

EmuTOS sterownik do dysku ma, ale co z tego, skoro na EmuTOS nie działają żadne gry z HDD (konkretnie nie działają gry przerabiane na wersje HDD przez Putnika, ale to się ilościowo w przybliżeniu równa wszystkim grom). Chyba, że komp nie ma być używany akurat do gier, wtedy warto rozważyć EmuTOS, bo poza tym mankamentem jest on bardzo fajny i faktycznie widzi od razu dyski, co jest wręcz świetne.

Kabel jak najkrótszy, tu się zgodzę. Najlepiej, żeby on miał kilkanaście cm, albo 20-30cm. Oczywiście przy dłuższych kablach jest szansa, że coś tam zadziała, ale to trochę loteria, a również będzie to zależało od tego co stoi w pobliżu komputera i jak ten kabel akurat ułożymy, czyli ogólnie słabo.

Sikor, przecież sam powiedziałeś, że wtedy nic nie prowadziłeś. Nie wiedziałeś, bo w tym nie siedziałeś. Wiedzieli ci, którzy siedzieli w temacie, bo to były prywatne negocjacje i ustalenia, a rzecz dotyczyła głównie elektroniki, rozszerzeń, itp. Nie ma o czym mówić.

ZuluGula, ale reklamować to by można było coś, co by było i działało. Problem wtedy dotyczył faktu, że temat w ogóle nie wystartował na dobre, bo potencjalni sprzedawcy olali sprawę. W szczycie formy owego portalu było zrobione dosłownie wszystko, wraz z ogarniętymi wysyłkami, automatycznym liczeniem kosztów, automatycznym rozdzielaniem jednej płatności od klienta na poszczególnych sprzedawców. Generalnie mieliśmy wielki portal, ze wszystkim działającym, tylko nie było w nim towaru, bo sprzedawcy mieli puste konta i nic nie dodali. Nie było czego reklamować.

Dotarł. Jak również ja dotarłem do jeszcze dwóch-trzech osób, którym proponowałem, żeby się przyłączyły. Najbardziej olali temat i się wypięli najwięksi. Ja powiem tak: wrzuciłem tam do drygola raptem dwa produkty, ale poświęciłem masę czasu na przygotowanie zdjęć, zrobienie ładnych opisów po angielsku, poustawianie płatności, a oprócz tego testowałem i zgłaszałem różne uwagi, żeby drygol miał feedback i mógł dopieścić system. Oprócz mnie z tego co wiem wielce klaskało kilka osób, ale jak przyszło co do czego, to były puste konta, nikt nie zrobił kompletnie niczego. Moja praca przy tym to jest pikuś, ale wyobrażam sobie ile roboty wsadził w to drygol i ktoś tam jeszcze, kto mu z tym pomagał (przepraszam, nie pamiętam kto, bo nie miałem kontaktów) - w każdym razie na miejscu tych ludzi ja już bym nigdy więcej się za coś takiego nie zabrał, a patrząc z perspektywy czasu na miejscu swoim też bym się nie zabrał. Bardzo dobrze drygol zrobił że na koniec temat porzucił i zrobił sobie samodzielny sklep powiązany z blogiem, bo na pewno o wiele lepiej na tym wyjdzie.

Potwierdzam, że drygol miał bardzo fajną inicjatywę. W temat wszedłem, chciałem coś tam sprzedawać, ale jakoś się to nie nakręciło niestety. Szkoda, że nie weszło w to więcej osób, ale widząc zapał potwierdzam również, że kompletnie nie ma sensu ludziom naprzeciw z takimi inicjatywami wychodzić, bo każdy tylko narzeka, każdy krzyczy "zróbmy! zróbmy!", a jak ktoś faktycznie chce coś zrobić, to nikt nie pomoże i wszyscy mają w dupie. Tak że jeszcze raz: drygol, dla Ciebie pełen szacun za to co wtedy chciałeś uruchomić i ile pracy w to włożyłeś, a dla reszty proponuję się w tego typu tematach nie odzywać, lub najpierw coś zrobić i pokazać, a dopiero się odzywać.

918

(68 odpowiedzi, napisanych Programowanie - 8 bit)

Ja też swoje odłożyłem. Ale teraz jak podesłał mi pliki do testów i w końcu dało się odpalić SONari bez żadnych zbędnych dodatków jak np. sparta, to podjarałem się tematem. xxl mówi, że player do tych muzyczek będzie zajmował mniej więcej tyle co player do rmt, a nawet może mniej, więc będzie go można wykorzystać w grach. Będzie się dało robić gry z muzyką graną na YM/AY, a to otwiera nowe horyzonty, co więcej można będzie robić wersje istniejących już gier z muzyką podmienioną na YM/AY, a to może być na prawdę fajne:-)

919

(68 odpowiedzi, napisanych Programowanie - 8 bit)

Sikor, spokojnie, xxl pracuje nad tym dopiero. Zrobił jakiegoś tam testowego xexa, który gra muzyczkę, ale dąży do zrobienia gotowego playera, wtedy udostępni całość (jeśli dobrze zrozumiałem).

920

(9 odpowiedzi, napisanych Sprzęt - 8bit)

Te szkiełka są identyczne też w Atari ST i tam również wczesne modele miały czerwone szkiełka (zarówno power jak i fdd), a później zmieniono je na przezroczyste (zielona power i żółta fdd). Myślę sobie, że może wspólna produkcja tych szkiełek leciała do wszystkich XE/ST(FM)(E). Może było taniej bez koloru, a poza tym dawało możliwość wkładania pod spód różnych kolorów diody (ST).

921

(68 odpowiedzi, napisanych Programowanie - 8 bit)

To w takim razie najlepiej żeby w nagłówku pliku jakoś określić czy jest to plik dla 3 czy dla 6 kanałów. I wtedy już dalej tylko czyste dane bez pustych przestrzeni. Tak mi się wydaje. Pytanie, czy tworzony jest nowy format, czy to się wpasowuje w jakiś już istniejący?

A gdzie znajdę opisy formatów plików na YM/AY? Co to jest *.ym i jak to się ma do *.psg i czy są jeszcze jakieś inne formaty? Może ktoś wyjaśnić w kilku słowach?

922

(9 odpowiedzi, napisanych Sprzęt - 8bit)

Z tego co zauważyłem, to wszystkie wczesne 65XE (te bez ECI) miały szkiełko czerwone. Wczesne XE z ECI miewały też czerwone, a późniejsze XE w wersji z ECI miały przezroczyste i chyba ostatnie wychodzące już zawsze miały przezroczyste. W każdym razie kolejność była taka, że najpierw były te czerwone. Bez względu na to jakie szkiełko tam było, zawsze we wszystkich egzemplarzach w środku była dioda LED czerwona.

923

(68 odpowiedzi, napisanych Programowanie - 8 bit)

@xxl jeśli chodzi o 6 kanałów, to SONari ma miejsce na dwa scalaki YM/AY, ale działa również jeśli jest wsadzony tylko jeden scalak. Wyobrażam sobie sytuację, że być może nie każdy ma dwa takie układy, więc może sobie na jednym też odpalić SONari. Ale faktycznie, w gruncie rzeczy YM nie jest ani szczególnie drogi, ani szczególnie trudno dostępny, więc można używać sześciu kanałów.
Jeszcze dodam, że w SONari każdy z układów działa w takim rozkładzie w stereo, że po jednym kanale jest rozłożone na lewy/prawy, a trzeci kanał jest na środku.

924

(68 odpowiedzi, napisanych Programowanie - 8 bit)

Tak, jak będzie dodany player do Mad Pascala, to będzie można sobie zrobić np. jakiś odtwarzacz łatwo do muzyczek, coś w rodzaju tego, o co pyta Sikor.

PS. Nie chwaląc się, to znowu moje stanowisko jako bohater filmiku:-)

925

(9,967 odpowiedzi, napisanych Bałagan)

Mq napisał/a:

Przede wszystkim nie szkodzić. Że się znowu posłużę obrazem metaforycznym: nie zabija się całego człowieka po to, żeby usunąć bakterie powodujące jątrzenie wrzodu na jego dupie.

Pin napisał/a:

cóż, że posłużę się stwierdzeniem, że wrzód dupy to nikomu jeszcze aż tak bardzo nie zaszkodził

No. I po takim czymś normalnie powinienem się ucieszyć, bo jak by na to nie patrzeć, wyszło z tego na to, że pin zrozumiał, zgodził się i niby wszystko git. Tylko że to nie prawda, bo znając jego stosunek do wszystkiego co piszemy w tym wątku, wiem doskonale, że uważa przeciwnie. Dlatego nie ucieszę się, bo to co napisał jest wyrazem albo już kompletnego nierozumienia o czym w ogóle rozmawiamy, albo kompletnej ignorancji rozmówcy i paplania co popadnie, bo fajnie się klepie głupoty na forum - nie ważne o czym, ważne żeby dużo.

andy napisał/a:

bagatelizowanie epidemii poprzez sprowadzenie jej do szmaty na ryju czy "kataru" albo jeszcze lepiej do spisku

Nie chodzi o bagatelizowanie. Nie chodzi o sprowadzanie do tego o czym piszesz, to są tylko symbole tego o czym mowa.
Chodzi o adekwatne środki do sytuacji i nieszkodzenie - o czym dokładniej napisałem stosując powyżej metaforę o wrzodzie na dupie.