To prawda, zdarza się, że wygląd self-testu się zmienia, pojawiają się te czy inne śmieci na ekranie z biegiem czasu, lub przy kolejnych włączeniach czerwone są inne kwadraty. Ja już tym się nie sugeruję i jadę po kolei, jeśli odpali to sprawdzam, czy pochodzi godzinę, dwie ok, jeśli tak, to zostawiam jako sprawny.
Skoro poprosiłem Cię o wyjaśnienie, czemu lepiej od razu wymienić osiem, bez pośrednich testów, to myślę, że warto bym podał też swoje (oprócz już wcześniej opisanych względów), dlaczego upierałem się przy pojedynczych podmianach nawet w tym przypadku.
Otóż wylutowując osiem scalaków i wrzucając podstawki za jednym zamachem może się zdarzyć, że uszkodzi się którąś linię sygnałową pod jedną z kości, powstanie zimny, albo niedokładny lut, itp. Wtedy po odpaleniu zamiast self testu będzie czarny ekran. Dodatkowa konfuzja. Trzeba siąść z miernikiem i sprawdzać po kolei wszystkie przejścia w ośmiu podstawkach i jest trochę dodatkowej, niepotrzebnej zabawy. Idąc pojedynczo, małymi krokami, to gdy zaistnieje taka sytuacja ograniczamy się tylko do jednej podstawki i ustalenie błędu jest łatwiejsze. A takiej sytuacji spodziewałem się tutaj, bo już co najmniej raz było lutowane, płyta po przejściach, więc łatwiej o błąd.
Ktoś wprawny może jednak uznać, że to zbędna przesada i nie warto podejmować takich kroków ostrożności. Zostawiam więc do indywidualnej oceny, czy jest sens brać takie ryzyko pod uwagę.
Mając płytę w ręku byłoby pewnie najłatwiej ocenić, jaki sposób postępowania będzie najlepszy :)